PGE Turów Zgorzelec pokonał w drugim meczu finałowym Stelmet Zielona Góra 75:73 i tym samym do obrony mistrzowskiego tytułu zespołowi Miodraga Rajkovicia brakuje tylko dwóch zwycięstw.
[ad=rectangle]
- To było dobre spotkanie dla obu zespołów. Stelmet to klasowy rywal, wiemy o tym i spodziewaliśmy właśnie takiego trudnego meczu. Przeciwnicy mieli szansę wygrać to spotkanie, ale ostatecznie trochę więcej szczęścia było po naszej stronie - powiedział trener PGE Turowa.
Na kilkanaście sekund przed końcem meczu, przy stanie 74:73 dla gospodarzy, piłkę mieli zielonogórzanie. W kluczowej akcji pojedynku podanie otrzymał Aaron Cel, lecz przy rzucie piłka wyślizgnęła mu się z rąk i wyszła poza parkiet. Tym samym, PGE Turów obronił przewagę własnego parkietu.
- Nic wielkiego w sumie nie zrobiliśmy. Po prostu wykonaliśmy naszą pracę i zrobiliśmy to, co mieliśmy w planach. Obroniliśmy nasz parkiet, ale jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Nadal mamy jeszcze kilka meczów przed nami i musimy się do nich dobrze przygotować - dodał Rajković.
We wtorek rywalizacja przeniesie się do Zielonej Góry. W tym mieście oba zespoły spotkają się także w czwartek i kto wie, być może już wtedy poznamy mistrza Polski.
- Zależy mi teraz by odświeżyć moich koszykarzy, muszą trochę odpocząć, a potem przygotujemy się do nadchodzących meczów. Musimy być przygotowani do twardej walki, musimy grać jeszcze bardziej fizycznie i jeszcze lepiej biegać - zakończył Serb.
Moment idealny wręcz.
Zwłaszcza,że Nikodem Dyzma polskiej koszykówki ogłosił nam miłościwie, iż "Turów puchnie".