Ciekawostką jest fakt, że Chevona Troutmana mogliśmy w ogóle nie oglądać w finale Tauron Basket Ligi. Wszystko przez wybryk Amerykanina, który miał miejsce w połowie marca. Zawodnik został zatrzymany przez policję, a kontrola wykazała, że koszykarz prowadził samochód pod wpływem alkoholu (1,4 promila). Amerykanin został przewieziony do aresztu. Klub zastanawiał się, co wówczas zrobić z Troutmanem. Radził się sponsorów, rozmawiał z członkami sztabu szkoleniowego, a także z pozostałymi zawodnikami. Ostatecznie podkoszowego zostawiono w składzie, chociaż duży niesmak pozostał.
[ad=rectangle]
W kolejnych tygodniach Saso Filipovski nie korzystał zbyt często z usług Amerykanina. Na naszych łamach skrytykował nawet postawę zawodnika na początku play-offów.
- Myślę, że w tym momencie Chevon nie daje tego, co powinien i dlatego jego liczba minut jest taka, a nie inna - mówił Słoweniec na początku maja.
W serii ćwierćfinałowej z Asseco Gdynia Troutman łącznie w czterech spotkaniach zdobył zaledwie dziesięć punktów. Nie lepiej było także w półfinale (11 punktów w trzech meczach z Rosą Radom). Przełom nastąpił w rywalizacji finałowej.
W dwóch meczach, które były rozgrywane w Zielonej Górze, Amerykanin zdobył odpowiednio 10 i 9 punktów, dokładając trzy i sześć zbiórek. Swoją dobrą formę podtrzymał także w piątym spotkaniu, które odbyło się w niedzielny wieczór w Zgorzelcu.
Troutman na parkiecie spędził prawie 17 minut. W tym czasie zanotował sześć punktów, trzy zbiórki, dwie asysty i dwa bloki. Popisową akcję Amerykanin wykonał na początku czwartej kwarty, kiedy to zablokował Filipa Dylewicza i efektownym wsadem zakończył akcję Stelmetu.
W finałowej serii zawodnik przeciętnie notuje 6,2 punktu i 4,2 zbiórki na mecz. Jak Troutman zagra we wtorkowy wieczór w Zielonej Górze?