Saso Filipovski - zastał obronę drewnianą, zbudował murowaną
11 listopada 2014 roku - to właśnie wtedy do zielonogórskiego klubu dołączył Saso Filipovski. Drużyna pod jego okiem z każdym tygodniem notowała progres, co zaowocowało mistrzostwem Polski.
Na początku minionego sezonu zielonogórską drużynę prowadził Andrzej Adamek. Urodzony w Wałbrzychu szkoleniowiec na krajowym podwórku dowodził Biało-Zielonymi przez sześć spotkań, notując w nich bilans czterech zwycięstw i dwóch porażek. Choć rezultat ten do najgorszych nie należy, to styl gry zespołu był daleki od ideału. Stelmet Zielona Góra w TBL zdobywał wówczas średnio 79,61 punktu, tracąc przy tym 73 oczka. 11 listopada nastąpiła zmiana na stanowisku pierwszego trenera ekipy z Winnego Grodu. Andrzeja Adamka zastąpił Saso Filipovski.
Magia Filipovskiego zaczęła działać bardzo szybko
40 meczów, 32 zwycięstwa, osiem porażek - takim bilansem na polskich parkietach może pochwalić się Stelmet po tym, jak pierwszym trenerem został Saso Filipovski (uwzględnione zostały mecze ligowe oraz spotkania Pucharu Polski). Słoweniec już od pierwszych dni postawił przede wszystkim na poprawę gry zielonogórzan w defensywie i konsekwentnie realizował swoje założenia.
- Wierzę w grę zespołową i chcę, by zawodnicy wiedzieli, że cele drużyny są ponad indywidualnymi celami koszykarza. Mój zespół musi ciężko pracować, a zawodnicy muszą brać odpowiedzialność za swoją postawę. Bardzo ważna jest dla mnie gra w defensywie i zbieranie piłek. Chcę, by moja drużyna prezentowała się mądrze w ataku i wykorzystywała indywidualne talenty zawodników - mówił Filipovski.
Zielonogórzanie blisko zrealizowania obronnego celu w rundzie zasadniczej
Choć debiutu w Biało-Zielonych barwach Słoweniec nie mógł zaliczyć do udanych (nieznaczna porażka w Sopocie), to kolejne spotkania w wykonaniu zielonogórzan było już zdecydowanie lepsze. 11 zwycięstw z rzędu, następnie jednopunktowa przegrana w Koszalinie, a później znów seria siedmiu triumfów (wliczając mecze Pucharu Polski).