Dominique Johnson na swój lukratywny kontakt zapracował świetną grą w Jeziorze Tarnobrzeg i Maccabi Rishon. Amerykanin był w tym sezonie niekwestionowanym liderem ekipy z Podkarpacia. W 19 meczach notował on średnio 23 pkt, 3,9 as, 3,4 zb. i 1,9 prz. Kilka razy przekraczał granicę 30 oczek w danym meczu. Swoja klasę potwierdził także w Izraelu. Przeciętnie notował 14,9 punktu na mecz.
[ad=rectangle]
- Powiem szczerze, że miniony sezon zapamiętam na długo. Dużo dowiedziałem się o sobie i swoich możliwościach. "Urosłem" mentalnie. Uważam, że wzniosłem się na wyżyny swoich umiejętności. Ja wiedziałem, że tak mogę grać, ale potrzebowałem czasu, aby to wszystkim pokazać. Jestem bardzo wdzięczny działaczom Jeziora Tarnobrzeg, że uwierzyli we mnie. Chyba odpłaciłem im się dobrą grą - śmieje się amerykański rzucający.
Johnson bardzo dobrze wspomina okres spędzony w Polsce. - W waszym kraju byłem dwa lata i to świetne miejsce do życia. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Bardzo lubię wasze jedzenie. Jedynym utrudnieniem są te dalekie podróże - dodaje zawodnik.
Po zakończeniu rozgrywek Johnson był "gorącym towarem" na rynku. Jego osobą zainteresowane były również polskie kluby (m.in. Rosa Radom i AZS Koszalin), ale nie miały za dużych szans w starciu z gigantami z ligi tureckiej i hiszpańskiej. Ostatecznie Amerykanin zdecydował się parafować jednoroczną umowę z Banvitem.
- Powiem krótko - takich ofert się nie odrzuca. Wszystko mi odpowiadało, a także mojej rodzinie i agentowi. To ważne, aby każda ze stron była zadowolona. Uważam, że Turcja to bardzo stabilne miejsce pod względem zaplecza finansowego. Tutaj nie ma problemu z pieniędzmi. Nie trzeba myśleć o tym, czy wypłata przyjdzie na czas. Można w pełni skoncentrować się na grze - komentuje zawodnik.