Minione rozgrywki klub ze stolicy zakończył na czwartym miejscu. W "małym finale" zespół prowadzony jeszcze wówczas przez Piotra Bakuna okazał się słabszy od Miasto Szkła Krosno.
[ad=rectangle]
- Poprzedni sezon Legii uważam za więcej niż udany. Udało nam się awansować do fazy play-off, co było naszym celem minimum. Doszliśmy do półfinału i walczyliśmy ze Stalą jak równy z równym - tym bardziej, że większość osób skazywała nas na pożarcie. Jak na sezon beniaminka, to bardzo duży sukces, zabrakło niewiele, abyśmy nawet mogli bić się w finale o awans - mówi nam Michał Aleksandrowicz, 26-letni rzucający, który w minionych rozgrywkach przeciętnie notował 10,9 punktu. Był ważną postacią w warszawskim zespole.
- Uważam, że to był udany sezon pod względem indywidualnym. Nie złapałem żadnej kontuzji, co niestety było naszą bolączką w tym sezonie i mogłem się w 100 procentach skupić na trenowaniu i graniu. Jeśli chodzi o samą grę, to już nie mi oceniać tylko trenerowi. Robiłem to, co należało do moich zadań boiskowych i myślę, że spełniłem oczekiwania - dodaje.
Praktycznie zaraz po zakończeniu sezon klub z Warszawy poinformował o przedłużeniu umowy z zawodnikiem. Ważną rolę odegrał nowy trener legionistów - Michał Spychała, który prowadził Aleksandrowicza w zespole Znicza Pruszków. - Zdecydowałem się, ponieważ przyszedł trener, którego dobrze znam, miałem przyjemność już pracować z nim w Pruszkowie. Klub wyszedł z inicjatywą, żebym został na kolejny rok i walczył z Legią o awans. Jest to moje miasto rodzinne i wiele innych czynników złożyło się na to, że zostałem - komentuje Aleksandrowicz.
W sezonie 2015/2016 warszawski zespół ma bić się o awans do Tauron Basket Ligi. - Taki jest plan na ten rok, walczyć w finale o awans. Ale wszyscy wiemy, jaki jest sport. Mam nadzieję, że stworzymy zgraną ekipę, obędzie się bez kontuzji, a jaki będzie koniec sezonu, to zobaczymy. Patrząc na ruchy kadrowe przed sezonem, to jestem dobrej myśli - zauważa zawodnik.