Barometr w górę!
1. Choć Hiszpania nie ma już tak świetnej generacji, która w latach 2009-2012 pozwoliła zdobyć dwa złota mistrzostw Europy i srebro igrzysk olimpijskich w Pekinie, to przegrana na rozpoczęcie turnieju z pewnością jest sporym wstrząsem dla trenera Sergio Scariolo i jego koszykarzy. Serbowie zagrali jednak świetny mecz, i wygrywając drugą oraz trzecią kwartę aż 51:31, utorowali sobie drogę do inauguracyjnego zwycięstwa, podobnie jak przed sześcioma laty w Polsce. Bohaterem Serbii został Nemanja Bjelica, autor 24 punktów, 10 zbiórek i czterech asyst.
2. Reprezentantów Holandii próżno szukać wśród drużyn europejskich, a tylko nieliczni jak Nicolas de Jong (Cholet) czy Charlon Kloof (AGO Retymnon) grają zagranicą. Tymczasem w pierwszym dniu EuroBasketu doszło do prawdziwej sensacji. Zawodnicy Toona Van Helfterena pokonali faworyzwaną Gruzję z takimi nazwiskami w składzie jak Manuchar Markoishvili, Tornike Shengelia, Zaza Paczulia czy Viktor Sanikidze. Holandia czekała 26 lat na ponowy występ na EuroBaskecie wśród najlepszych ekip kontynentu, ale nie kazała czekać swoim fanom długo na pierwsze zwycięstwo.
3. FINomenalne granie, chciałoby się powiedzieć. I nie przeszkadza nawet fakt, że zabrakło zwycięstwa. Reprezentacja Finlandii przegrywała już 60:74 w 33. minucie spotkania z Francją, lecz mimo to doprowadziła do dogrywki wynikiem 81:81. Jeszcze na kilka sekund przed końcem spotkania za trzy trafił Nando De Colo, ale w kluczowej akcji win-or-die ręka nie zadrżała Sasu Salinowi. W dodatkowych pięciu minutach lepsi byli jednak gospodarze, lecz drużyna Henrika Dettmana pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Inauguracja EuroBasketu, przeciwnikiem gospodarze i aktualni mistrzowie Europy sprzed dwóch lat, w Montpellier ponad 10 tysięcy widzów... Tymczasem Finowie nie pękli i pokazali, że będą groźni dla każdego.
Barometr w dół!
1. Najwyższa lokata należy się tym, którzy zostali wspomnieni wyżej - Hiszpania zapowiadała wielki powrót do gry o złoto, a tymczasem już w pierwszym meczu zaliczyła falstart, a dwaj pierwszopiątkowi obrońcy: Sergio Rodriguez i Sergio Llull mieli łącznie 2/18 z gry. W ekipie Gruzji, która pozwoliła ograć się holenderskiemu kopciuszkowi, zawiódł natomiast Sanikidzie. Jeden punkt (0/5 z gry) w ciągu 26 minut to powód do wstydu. Siedem oczek i tylko 1/8 z gry w 25 minut naturalizowanego Jacoba Pullena to również występ poniżej oczekiwań.
2. Danilo Gallinari zagrał co prawda świetnie (33 punkty, 9/10 z gry, pięć zbiórek), ale co z tego skoro w sukurs nie przyszedł mu Marco Belinelli (14 punktów, ale 4/11 z gry) i włoski balonik pękł już na samym początku EuroBasketu. Przed turniejem media na Półwyspie Apenińskim cechował optymizm, wszak w kadrze po raz pierwszy od dawna miał zagrać razem tercet z NBA: Gallinari - Belinelli - Andrea Bargnani. Na rozpoczęcie turnieju lepsi okazali się jednak Turcy (89:87) i to nawet pomimo faktu, że naturalizowany Ali Muhammad (dawniej Bobby Dixon) robił wszytko, aby pomóc przeciwnikom (4/20 z gry).
3. Takiego obrotu sprawy w "polskiej" grupie nikt się nie spodziewał. Rosjanie prowadzili z Izraelem 39:29 do przerwy i wszystko szło zgodnie z planem. Problem w tym, że po zmianie stron to zawodnicy Ezera Edelshteina dyktowali warunki gry i nie tylko odrobili całe straty z pierwszej połowy, ale również wygrali mecz. Omri Casspi rzucił osiem ze swoich 21 punktów w trzeciej kwarcie (wygranej przez Izrael 21:10) i dawał wielki spokój swojej drużynie. Gdyby odjąć 30 punktów Dmitrija Chwostowa i Andrieja Woroncewicza, a także ich skuteczność 10/26 z gry, wówczas okazałoby się, że pozostałych ośmiu zawodników Rosji zdobyło tylko 33 punkty i miało łącznie 10/42 z gry.