Polacy zatrzymali Finlandię!

Reprezentacja Polski nie potrzebowała w czwartek zbyt wiele od Marcina Gortata, aby wygrać ostatni mecz w grupie "A". Trener Mike Taylor podjął po pierwszej połowie kluczową decyzję o zmianie schematu obrony i Polacy pewnie pokonali Finlandię 78:65.

W tym artykule dowiesz się o:

Po wyrównanej pierwszej połowie (42:41 dla Polski), zmiana schematu obrony zatrzymała Petteriego Koponena i wykoleiła rozhuśtany do przerwy atak naszych rywali.

Decyzja Taylora o rezygnacji z podwajania lidera Finów i zmieniania krycia w akcjach "pick-and-roll", a także wprowadzenie od połowy trzeciej kwarty jako plastra Przemysława Zamojskiego - to ograniczyło ofensywną Finlandię do tylko 24 punktów po przerwie.

- Po przerwie była dobra rotacja po jego podaniach, wszyscy w obronie lepiej się odnajdywali i nie dawali czystych pozycji graczom z Finlandii - mówił po meczu Zamojski.

Po meczu trener Taylor przyznał, że chciał aby od trzeciej kwarty Koponen więcej rzucał, a mniej podawał. Bał się, że lider Finów dalej będzie rozrzucał naszą obronę, która do przerwy zostawiła kilku strzelców bez krycia.

- To była najważniejsza zmiana w naszej grze po przerwie - powiedział na konferencji prasowej.

Jeszcze do przerwy rozgrywający i najlepszy gracz Finlandii miał na koncie 8 punktów i 7 asyst - w drugiej połowie tylko 6 punktów i 1 asystę. Finowie - których gra opiera się na penetracji, odrzucie i znajdowaniu strzelców - trafili do przerwy sześć trójek, a w drugiej połowie tylko jedną, mając ogromne problemy z wykreowaniem sobie dobrych pozycji rzutowych.

Sam Koponen był za to uważniej kryty - ale nie podwajany - przez polskich podkoszowych, którzy trzymali go przed sobą i zostawiali mu więcej miejsca na rzut z półdystansu. W tym czasie niski obrońca, który go krył, przechodził przez zasłonę. Świetnie po przerwie spisywał się w tym zwłaszcza Zamojski.

W trzeciej kwarcie Finowie rzucili tylko 11 punktów i Polacy prowadzili 58:52.

- Sytuacja była taka, że mieliśmy w czwartej kwarcie znów dużo switchować [zmieniać krycie na Koponenie] i go cisnąć, ale gdy przestał trafiać w trzeciej, to samoistnie wyszło, że trochę mu odpuściliśmy - dodał Mateusz Ponitka, który ograniczył do tylko pięciu punktów drugiego strzelca Finów Sasu Salina (12.0 punktów na mecz).

Marcin Gortat zagrał tylko przez pięć minut po przerwie i w całym meczu rzucił 10 punktów i miał tylko 4 zbiórki. W jego grze znów widoczny był brak dynamiki i agresji. Po pięciu meczach EuroBasketu Gortat ma na koncie zaledwie 3 bloki i 6 zbiórek w ataku.

Czwartą kwartę Gortat wolał oglądać z ławki. Taylor chciał go wpuścić z powrotem, ale Gortat powiedział mu, by rezerwowi grali do końca. Polacy, prowadzeni przez Adama Waczyńskiego, Przemka Karnowskiego i Zamojskiego, powiększali przewagę. Długie minuty na boisku po przerwie spędzili też Łukasz Koszarek i Aaron Cel.

Na 4,29 min. przed końcem Karnowski przejął Koponena i nie pozwolił mu na dobrą pozycję do rzutu - Polacy prowadzili wówczas już 67:56 i było to jeszcze jedno dobre zagranie w obronie po przerwie na zdecydowanie najgroźniejszym graczu fińskiej kadry.

- Zamojski był fantastyczny w obronie, Koszarek świetnie organizował grę, a Big Mamba [Karnowski] był świetny pod koszem - chwalił po meczu ławkę trener Taylor, cichy bohater tego spotkania.

Wkład graczy rezerwowych był tym czego dotychczas kadrze brakowało na turnieju w Montpellier. W czwartek zmiennicy sprawili, że po raz pierwszy na EuroBaskecie Polacy spokojnie mogli zmierzać do zwycięstwa już w połowie czwartej kwarty. Tym razem obeszło się bez emocji w końcówce.

Najwięcej punktów rzucił raz jeszcze Waczyński - 17, który trafił 2 z 4 rzutów za trzy, ale tym razem też agresywnie penetrował pod kosz i wymuszał faule (5/5 z linii). Po przerwie gracze rezerwowi dołożyli aż 19 punktów, tylko pięć mniej niż cała drużyna Finlandii. Przed przerwą za to swój najlepszy mecz rozgrywał Slaughter - 13 punktów i 8 asyst w całym spotkaniu.

Polacy, dzień po 23 stratach w przespanym meczu z Izraelem, ograniczyli je do 12 i prezentowali się jak zupełnie inna drużyna - skoncentrowana na meczu od samego początku.

Niezwykle kluczowe było też trafienie aż 18 z 22 rzutów wolnych i pozwolenie Finom na tylko pięć wizyt na linii - czyli obrona bez fauli.

Rywalem Polaków najprawdopodobniej będzie Hiszpania, która w czwartek po pasjonującej końcówce pokonała Niemcy 77:76. Chyba, że Turcja przegra z Islandią mecz, który rozpocznie się o godz. 21. Wtedy naszym rywalem będą Włosi.

Wiadomo już za to, że mecz 1/8 finału odbędzie się w sobotę 12. września w Lille. Polscy koszykarze wylatują do Lille w czwartek późnym wieczorem.

Polska - Finlandia 78:65 (23:20, 19:21, 16:11, 20:13)
Polska:

Adam Waczyński 17, AJ Slaughter 13 (8 as.), Marcin Gortat 10, Mateusz Ponitka 8 (6 zb.), Damian Kulig 7 - Przemysław Karnowski 10 (5 zb.), Aaron Cel 6, Przemysław Zamojski 4, Łukasz Koszarek 3 (5 str.), Aleksander Czyż 0

Finlandia: Shawn Huff 17, Petteri Koponen 14 (8 as.), Erik Murphy 6 (5 zb.), Gerald Lee 5, Sasu Salin 5 - Matti Nuutinen 11 (8 zb.), Mikko Koivisto 3, Tuukka Kotti 2, Roope Ahonen 2, Ville Kaunisto 0, Joonas Caven 0[b]
Maciej Kwiatkowski z Montpellier

[/b]

Komentarze (12)
liger
10.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
całe szczęście, ze końcówka meczu była mniej nerwowa niż można było oczekiwać, bo drżałem jak piłkę mieli koszmarek lub zamojski - zachowywali sie jak jacyś juniorzy w debiucie
gortat kolejny r
Czytaj całość
avatar
kristobal
10.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
i gramy z Hiszpanią o ćwierćfinał. Czytaj całość
Elos
10.09.2015
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Wróciłem z pracy , od razu włączam na TVPsport , patrzę .....wynik na styku, ale jest też lepsza wiadomość nie gra Gortat. Oglądam , oglądam przewaga naszych rośnie , rośnie i rośnie a "Americ Czytaj całość
avatar
BoMbErS
10.09.2015
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Dobrze ze Słabego Gortata posadził na ławie bo znów by mecz zawalił jak z Izraelem gwiazdor za 2 grosze 
Grzegorz Talar
10.09.2015
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
i nie można było zagrać wczoraj, tak jak dziś? brawa za dzisiaj. żal za wczoraj.