Litwini nie byli faworytem w ćwierćfinale, kiedy podejmowali Włochów. Nie byli też faworytem w półfinale, kiedy to mierzyli się z niepokonanymi dotychczas Serbami. Oba te mecze wygrali po dramatycznych końcówkach.
- Pokonać reprezentację Serbii popełniając w całym meczu 20 strat i trafiając zaledwie dwa z czternastu oddanych rzutów za trzy punkty jest czymś niesamowitym - powiedział na konferencji prasowej po półfinale Jonas Kazlauskas, szkoleniowiec Litwinów.
Aktualni wicemistrzowie Europy po meczach grupowych nie byli stawiani nawet w szerokim gronie kandydatów do medali. Od czasu przeprowadzki do Lille grają jednak znakomicie stąd ich awans do wielkiego finału. - W samym finale będziemy chcieli udowodnić, że nie znaleźliśmy się w nim przez przypadek - przekonuje jeden z bohaterów ćwierćfinału i półfinału Mindaugas Kuzminskas.
Jeszcze przed tegorocznym EuroBasketem wydawało się, że tylko cud może sprawić, aby Litwini mogli marzyć o powtórce wyniku sprzed dwóch lat. Spowodowane było to faktem, że wielu z najważniejszych koszykarzy po prostu nie pojawiło się w kadrze na turniej.
- Udowadniamy, że jest nadal wielka nawet w momencie, w którym w składzie brakuje tak doskonałych zawodników. Nawet bez Kleizy, Motiejunasa czy Pociusa w składzie możemy osiągnąć wielkie wyniki. To pokazuje jaka siła drzemie w litewskiej koszykówce - dodaje litewski skrzydłowy.
Litwini na ostatnich wielkich koszykarskich imprezach zadziwiają, ale według opinii zawsze coś im sprzyjało po drodze do tych sukcesów. - Przed EuroBasketem w 2013 roku mówiono, że mamy dobry zespół, ale nie mamy dobrych zawodników. Gdy przed rokiem doszliśmy do półfinałów mistrzostw świata pisano, że mieliśmy łatwą drabinkę. Nie wiem co będzie się mówiło po tym turnieju? - zastanawiał się Kazlauskas.
Litwini już teraz mogą zapisać tegoroczny EuroBasket na duży plus, a w finale ponownie nie będą faworytem swojego meczu. Czy to pomoże im sprawić kolejną niespodziankę w Lille?
[b]Dariusz Formella: nasza rozmowa z kibicami zostaje w szatni
[/b]