Na inaugurację rozgrywek zespół z Łańcuta zmierzył swoje siły z GTK Gliwice, który w przerwie letniej przeszedł rewolucję kadrową. Po znakomitej drugiej połowie, podopieczni Dariusza Kaszowskiego pewnie pokonali rywali 72:55.
- Spodziewałem się ciężkiego meczu i tak właśnie było - tłumaczy Marcin Pławucki. - Przed zmianą stron wynik był sprawą otwartą, rywale trzymali się na dystans 4 punktów, głównie dzięki zbiórkom w ataku. Po przerwie zagraliśmy lepiej na tablicach, kontestowaliśmy każdy ich rzut, dało nam to możliwość gry szybkim atakiem i zbudowanie przewagi, której już nie oddaliśmy do końca meczu - dodaje rozgrywający.
Co według Marcina Pławuckiego było kluczem do zwycięstwa? - Kluczem było ograniczenie do minimum ich gry pick and pop, w której wysocy Gliwic czują się najlepiej. Oraz tak jak mówiłem zbiórka i uruchomienie szybkiego ataku - analizuje kreator gry Sokoła.
W sobotnim spotkaniu w zespole z Łańcuta ponownie zadebiutował Jerzy Koszuta. - "Jerry" to świetny zawodnik, elitarny, potrafi na boisku zrobić wszystko - mówi z całą stanowczością Pławucki. - Rzut za trzy proszę bardzo, półdystans nie ma sprawy, penetracja zakończona wsadem, "fadeaway" nic prostszego, trzeba kogoś zamknąć w ataku, Jerry zawsze jest gotowy. Potrafi to wszystko, w dodatku robi dużo małych rzeczy, których nie ma w statystykach. Jasne, że będzie naszym ogromnym wzmocnieniem.
W następnej kolejce Sokół Łańcut zagra z UTH Rosą Radom, z którą w poprzednim sezonie rywalizował w pierwszej rundzie play-off. - Radom ma świetny program, rotacja zawodników w każdym zespole, na każdym poziomie rozgrywkowym w Polsce jest imponująca. Z każdym miesiącem chłopaki ogrywają się w ekstraklasie, to procentuje. Mam nadzieję, że przyjadą do nas w najmocniejszym składzie i stworzymy świetne widowisko - kończy rozgrywający.