Wielkie emocje i smutny finisz pod Wawelem. Wisła Can Pack przegrywa w Eurolidze

Spotkanie z Belgijkami otwierało rywalizację w Eurolidze dla mistrza Polski. Wziąwszy pod uwagę, że nie dysponuje on równie wysokim potencjałem kadrowym jak poprzednimi laty wiedział, że to jedna z być może niewielu okazji do zgarnięcia pełnej puli.

Od początku gospodynie próbowały zaznaczyć swoją przewagę, głównie poprzez nieustępliwą i agresywną obronę. Dzięki temu zniwelowały największy atut rywalek, czyli grę pod koszem. Prym wiodła Laura Nicholls Gonzalez. Właśnie ona wzięła na siebie ciężar odpowiedzialności zapewniając koleżankom kilkupunktowe prowadzenie. Kawał pożytecznej pracy wykonywała także jej rodaczka, Cristina Ouvina. Ten duet stanowił prawdziwą lokomotywę napędową Białej Gwiazdy. Kiedy w drugiej kwarcie za trzy przymierzyły Katerina Zohnova i Magdalena Ziętara wynik brzmiał 23:16, a opiekun ekipy Castors Braine wyraźnie był zdegustowany biegiem wydarzeń.

Zanim nastała długa przerwa Wisła Can Pack zdążyła jeszcze bardziej odskoczyć. Kolejne, genialne wręcz akcje Nicholls oraz wymuszanie strat na gościach sprawiło, że pod Wawelem zaczęto poważnie myśleć o triumfie. Należało tylko albo aż zachować dotychczasowy poziom. W szczególności niezłomną defensywę.

Trzecia odsłona jednak przyniosła więcej problemów. Trochę rozluźnienia, niedokładnych zagrań i lwia część dość dużej przewagi została pochłonięta. Przeciwniczki idealnie wykorzystały słabszy moment faworytek publiczności. Ważną "trójkę" zaliczyła Merike Anderson. Wyczyn ten powtórzyła Alina Iagupova, efektem czego krakowianki wygrywały tylko 38:35. Ich poczynania charakteryzowały się znacznie mniejszą efektywnością niż wcześniej, dlatego też rzadziej umieszczały piłkę w obręczy. Obrończynie z Belgii lepiej przypilnowały Nicholls, chociaż 26-latka dała o sobie znać tuż przed finiszem partii, gdy na raty dołożyła dwa "oczka". Wobec tego złote medalistki ekstraklasy posiadały skromną przewagę (45:42). Decydująca batalia zapowiadała ogromne emocje.

W czwartej części oponent miał sporo okazji, by wyrównać i dokonał tej sztuki, a następnie przechylił szalę zwycięstwa. Wszystko za sprawą Iagupovej. Ukrainka tego wieczoru popełniała błędy, lecz ufała swoim umiejętnościom, co się opłaciło. Niemniej wiślaczki w porę zareagowały i finisz trzymał w napięciu. Wydawało się, że wszystko przebiegnie pomyślnie dla małopolskiego klubu. Kilkadziesiąt sekund przed syreną przegrywał 60:62, ale nagle Nicholls postanowiła "strzelić" zza łuku i nie spudłowała! Po chwili dwa osobiste skutecznie egzekwowała Yvonne Turner. Wydawało się, że jest po meczu. Tyle, że niesamowitym rzutem do remisu doprowadziła Iagupova. Pozostało zatem wyczekiwać dogrywki.

Tutaj wyższość udowodnił kolektyw z Beneluksu. W najważniejszych fragmentach koszykarki zachowały zimną głowę i euroligowy debiutant idealnie zwieńczył inaugurację prestiżowych rozgrywek. Wisła natomiast zaledwie minimalnie poprawiła ogólny dorobek w dodatkowych pięciu minutach, co nie mogło zagwarantować oczekiwanego scenariusza.

Wisła Can Pack Kraków - Mithra Castors Braine 69:76 (13:9, 19:12, 13:21, 20:23, d. 4:11)

Wisła Can Pack: Nicholls 26 (11 zb), Żurowska-Cegielska 14, Ouvina 10, Ziętara 8, Turner 8, Zohnova 3, Misiuk 0.

Mithra Castors: Iagupova 23, Trahan-Davis 17, Wauters 16 (10 zb), Carpreaux 12, Anderson 6, Mestdagh 2, Spencer 0, Linskens 0, Logunova 0

Co stoi za sukcesem Nawałki?

Komentarze (0)