Kapitan AZS-u z najważniejszym rzutem w meczu. "Rzuciłem i wpadło"

Jak na kapitana przystało - w decydującym momencie wziął sprawy w swoje ręce. Artur Mielczarek na kilkanaście sekund przed końcem meczu z Treflem trafił z dystansu, doprowadzając do dogrywki.

- Po prostu byłem na czystej pozycji i oddałem rzut. Cieszę się, że wpadło. Nie róbmy z tego wielkiej filozofii. Po to jestem przecież na boisku - skromnie o sobie mówi Artur Mielczarek, kapitan koszalińskiego zespołu.

Dokładnie na 15 sekund przed końcem po podaniu Igora Wadowskiego - 31-letni skrzydłowy umieścił piłkę w koszu. Ten rzut dał koszalinianom "kolejne życie" w tym meczu. Akademicy wrócili z dalekiej podróży, bo na trzy minuty przed końcem przegrywali siedmioma punktami.

- Cieszę się bardzo z tego, że walczyliśmy do samego końca. Pokazaliśmy charakter, który w tym sezonie ma być takim znakiem rozpoznawczym AZS-u. Przełamaliśmy złą passę w czwartej kwarcie, kiedy nam kompletnie nie szło. Graliśmy do samego końca, co się opłaciło - podkreśla Mielczarek.

W dogrywce oba zespoły zdołały zdobyć łącznie zaledwie jedenaście oczek. Decydującą akcję przeprowadził Marcin Dymała, która wyprowadziła gospodarzy na jednopunktowe prowadzenie. Ciekawostką jest fakt, że przez ostatnie 148 sekund drużyny nie potrafiły zdobyć punktów, mimo że miały na to kilka szans.

Źródło artykułu: