Największym problemem zespołu z Kutna w spotkaniu z Asseco Gdynia był fakt, że trener Jarosław Krysiewicz nie mógł liczyć na swoich zmienników. Rezerwowi nic nie wnieśli do gry drużyny. Żaden z zawodników z ławki nie wpisał się na listę strzelców.
Innym kłopotem było to, że pierwszopiątkowi gracze zaczęli bez odpowiedniej agresji, co momentalnie wykorzystali gdynianie. Już po kilku minutach gospodarze prowadzili różnicą ponad dziesięciu punktów. Do przerwy było +21 dla Asseco.
- Oddawaliśmy rzuty z siódmego-ósmego metra w pierwszej połowie. Gdynianie świetnie bronili dostępu do własnego kosza. Mieliśmy do połowy około 20 procent skuteczności z gry. Tak się nie da wygrać - komentuje Krysiewicz.
- Aby wygrywać w tej lidze, to musimy grać z pełną energią i zaangażowaniem od samego początku. Nie ma innej metody. Tego zabrakło nam w spotkaniu z Asseco. Gospodarze pokazali nam, jak należy to robić. Nam na inauguracji nie szło najlepiej w ataku, ale pokazaliśmy, że determinacją można wygrać - dodaje opiekun z Kutna.
Jego drużyna podniosła się z kolan w połowie trzeciej kwarty. Goście zaliczyli serię punktową "15:0" i stopniowo zmniejszali przewagę. W pewnym momencie było nawet trzy punkty różnicy, ale to było wszystko, na co było stać ekipę z Kutna tego dnia.
- Widmo porażki było już blisko i wówczas zaczęliśmy grać i wróciliśmy do meczu, ale w końcówce lepsi okazali się gdynianie - podkreśla Krysiewicz, który okazuje się, że jest... wielkim fanem projektu "Asseco Gdynia". Przypomnijmy, że działacze klubu za swój cel postawili wyszkolenie młodzieży, która w przyszłości ma stanowić o sile pierwszego zespołu.
- Gratulacje dla zespołu z Gdyni za kolejne zwycięstwo w tym sezonie. Nie ukrywam, że bardzo mi się podoba projekt, który tutaj jest realizowany. Działacze klubu odważnie stawiają na młodych polskich zawodników. Będę trzymał kciuki za powodzenie tej misji. Na razie wszystko rozwija się doskonale - zaznacza opiekun z Kutna.