Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): Gratulacje należą się dziewczynom, bo pokazały kapitalny charakter. Pół odprawy powiedziałem po polsku, pół po angielsku i zakończyłem po polsku, bo właśnie to od miejscowych dziewczyn zależało to, czy przegramy, czy wygramy. Cassandra Brown była dzisiaj niesamowita. 31 punktów i 45 procent skuteczności rzutów za trzy, pięć celny. Było to ważne ogniwo. Zadaniem było wymusić jak najwięcej strat i przejść z nich do kontrataku, zdobywać łatwe punkty. Trudno byłoby nam je zdobywać w akcjach pozycyjnych. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w przejściu z obrony do ataku. Biegaliśmy całym zespołem. Centry były w stanie wyprowadzić piłkę i obsłużyć koleżanki, co zawsze jest naszą wielką siłą. Bardzo mi się to podoba.
- Mieliśmy bardzo dużo problemów. Od początku było wiadomo, że kontuzja Kelley Cain jest bardzo poważna. Skończyło się to operacją. Angel wypadła w ostatniej chwili i musieliśmy ograniczyć się do gier, które byłyby dla nas najskuteczniejsze. Bez determinacji i wielkiej woli na pewno nie byłoby zwycięstwa. Przerwaliśmy złą passę, ale na pewno nie będzie nam dalej łatwo. Cel to "ósemka" i musimy zrobić wszystko, by tam się znaleźć. Taką postawą na to zasługujemy. Warto postawić na te młode dziewczyny, zaufać im. Kelley ma złamanie z odpryskiem. Trzymaliśmy to w tajemnicy, bo chcieliśmy to rozegrać strategicznie. Nie udało nam się to. Też nie wiedziałem, że Angel jednak nie zagra. Dowiedziałem się dopiero w sobotę. Jeżeli chodzi o Kelley, to wszystko jest jasne: kilka tygodni przerwy. Zobaczymy, ile dokładnie. Wariant pesymistyczny jest taki, że potrwa to do nowego roku. Wszystko zależy od organizmu. Po tym, jak wróci, powinna być w lepszej kondycji fizycznej. Sezon jest długi i jeżeli chodzi o Angel, to uraz kolana jest zawsze groźny. Nie można ryzykować. Gdybyśmy stracili drugiego gracza na długi okres, to faktycznie byłoby nam bardzo trudno. Wygraliśmy bez niej, ale jest nam potrzebna w następnych meczach. Z kolanami jest różnie. Liczymy, że będzie w porządku.
Mirosław Orczyk (trener JAS FBG Zagłębie Sosnowiec): Zapytałem sam siebie, czy strata takich zawodniczek nie pomogła Gorzowowi, który zagrał w swoim stylu. Myślę, że przy braku tych koszykarek pomogła im duża determinacja. Zagrali to, co zawsze grali. W tych pierwszych meczach wyglądało to inaczej i myślę, że miało to duży wpływ. Nie zatrzymaliśmy gracza, a nasza "trójka" przegrała sromotnie. Przegraliśmy we wszystkich elementach. Widowisko było na pewno emocjonujące. Jechaliśmy z nadzieją, że powalczymy i zrobiliśmy to. Zespół z Gorzowa był jednak lepszy, bardziej zdeterminowany, żywszy, pokazując dużą siłę w innej grze. Musimy być razem, dalej trenować i grać. Od poniedziałku wiedzieliśmy o kontuzji Kelley i może stąd był ten spokój u nas. Nie wiedzieliśmy natomiast, że również druga zawodniczka nie zagra.
Katarzyna Jaworska (KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): Z powodu kontuzji Kelley i Angel wiedziałyśmy, że dużo będzie zależało od nas. Miałyśmy bardzo dużo do zyskania. Kiedy zaczęłyśmy prowadzić, to już do końca nie oddałyśmy tego. Bardzo chciałyśmy wygrać i cieszę się, że dostarczyłyśmy tylu emocji, mogłam spędzić tyle minut na boisku i wygrałyśmy.
Marta Dobrowolska (JAS FBG Zagłębie Sosnowiec): Miałyśmy fatalną skuteczność, 26 strat. To mówi samo za siebie. Przy tych statystykach wynik i tak jest chyba dla nas korzystny. Nie załamujemy się. Mamy następne mecze i mam nadzieję, że będzie lepiej.