Znakomita postawa PGE Turowa w czwartej kwarcie, w szeregach którego dwoił się i troił niesamowity Damir Milijkovic sprawiła, iż na piętnaście sekund przed końcem meczu, po celnym rzucie z dystansu Serba, zgorzelczanie odrobili aż czternaście z szesnastu punktów, jakie tracili do gospodarzy po trzydziestu minutach. Dwa celne osobiste w wykonaniu Tony’ego Lee sprawiły co prawda, że inowrocławianie znów odskoczyli, lecz chwilę później, tym samym zrewanżował się Bryan Bailey. Nie minęły jednak dwie kolejne sekundy, a podopieczni Aleksandra Krutikowa, po kolejnych faulach rywala, ponownie wykonywali rzuty wolne. Jednego trafił David Gomez, sekundę później podobnie uczynił Lee, jednak ten, po swoim drugim niecelnym, zebrał piłkę, uniemożliwiając rywalowi skonstruowanie akcji, a przy okazji, pieczętując zwycięstwo swojego zespołu nad faworyzowanym rywalem - Znakomity był dzisiaj Milijkovic. W żaden sposób nie mogliśmy zatrzymać tego zawodnika w ataku - powiedział Aleksander Krutikow, szkoleniowiec Sportino. - Zagraliśmy bardzo zespołową koszykówkę i zwyciężając, przerwaliśmy wreszcie złą passę, kilku przegranych meczów na własnym terenie - dodał po chwili.
Końcowe fragmenty nie musiały być jednak aż tak nerwowe dla gospodarzy, gdyby ci, utrzymali bardzo wysoką, bo aż dwudziestopunktową przewagę, jaką osiągnęli w połowie trzeciej kwarty - Turów na tyle nas przycisnął w obronie, że zaczęliśmy popełniać proste błędy. Próbowaliśmy stosować zagrywkę, która nam wcześniej nie wychodziła, i tym sposobem, zgorzelczanie, dzięki kilku przechwytom i dobrej skuteczności, doszli nas przy końcu na zaledwie dwa punkty - wyjaśnił Łukasz Obrzut, center inowrocławskiej drużyny.
Kluczowa dla losów meczu okazała się druga kwarta, którą Sportino wygrało różnicą czternastu punktów. Od samego początku tej części inowrocławianie dobrze się prezentowali. Dokładne podania, w których specjalizował się głównie rozgrywający Łukasz Żytko, do podkoszowych - Gomeza i Kyle’a Landry’ego, zwykle kończyły się ich zdobyczami punktowymi - Zwycięstwo nad takim rywalem jak Turów jeszcze bardziej nas zmotywuje przed kolejnymi pojedynkami. W ostatnich meczach z naszymi wynikami bywało różnie. Na parkiecie prezentowaliśmy się dobrze, a pomimo to, czegoś zawsze brakowało. Tym razem było inaczej, z czego jesteśmy niezwykle zadowoleni - wyjawił Żytko, który we wtorkowym meczu przy punktach kolegów asystował aż dziewięć razy.
W trzeciej kwarcie, kłopoty z obsadzeniem pozycji rozgrywającego (kontuzja Donalda Copelanda, zawieszony Iwo Kitzinger) oraz cztery faule, jakie na swoim koncie miał już Bailey, zmusiły szkoleniowca PGE Turowa - Pawła Turkiewicza do desygnowania jako kreatora gry Sebastiana Szymańskiego - Myślę, że pokazałem się z dobrej strony, zarówno jeśli chodzi o atak, jak i obronę. Wiadomo, szkoda tylko przegranej - skwintował młody rozgrywający - Na początku, a zwłaszcza w drugich dziesięciu minutach popełnialiśmy zbyt dużo niewymuszonych strat. Bardzo dobrze spożytkowali to koszykarze Sportino, którzy po szybko rozprowadzanych kontrach, rzucając nam kolejne punkty, stopniowo powiększali przewagę. W końcówce rzuciliśmy się do odrabiania strat, jednak nie do końca udało nam się to zrealizować. Sportino zagrało bardzo dobry mecz, dlatego też chciałbym pogratulować tej drużynie zwycięstwa - powiedział Paweł Turkiewicz, trener zgorzeleckiego klubu.
Sportino Inowrocław - PGE Turów Zgorzelec 82:78 (16:16, 27:13, 25:23, 14:26)
Sportino: David Gomez 18, Eddie Miller 15 (3), Kyle Landry 14, Tony Lee 13 (1), Ivars Timermanis 12 (4) Łukasz Żytko 8 (1), Michał Świderski 2, Artur Robak 0, Łukasz Obrzut 0.
PGE Turów: Damir Milijkovic 32 (3), Robert Witka 12 (1), Bryan Bailey 9 (1), John Turek 6, Krzysztof Roszyk 5 (1), Chris Daniels 5, Sebastian Szymański 4 (1), Goran Radonjic 3 (1), Alex Harris 2, Bartosz Bochno 0.