Krakowianki doskonale wiedziały, że mają nikłe szanse na osiągnięcie sukcesu. Rosjanki bowiem w tym sezonie skompletowały niezwykle silny skład zrzeszający największe gwiazdy kobiecego basketu, stąd za cel stawiano sobie przede wszystkim nawiązanie rywalizacji z potentatem.
Przez dwadzieścia minut ten cel gospodynie umiały zrealizować. Imponowały dojrzałą grą. Świetnie radziła sobie Laura Nicholls Gonzalez, trafiając kilka razy z dalszych odległości. Znacznie lepiej niż poprzednio prezentowała się też Yvonne Turner. - Przy tak silnym rywalu musieliśmy pokazać przede wszystkim twardą obronę i to w początkowych kwartach wychodziło. Pokazaliśmy charakter. Oprócz defensywy muszę pochwalić atak. Bardzo pomysłowo rozwiązywaliśmy poszczególne akcje - wspomina trener Jose Ignacio Hernandez.
Kiedy wśród kibiców zagościły większe nadzieje na ciekawych finisz cała wykonana praca legła w gruzach. Trzecia "ćwiartka" pozbawiła polskiego czempiona jakichkolwiek złudzeń. - To spotkanie mogło potoczyć się inaczej. Jednak druga połowa nie była dobra jeśli chodzi o naszą postawę. Oczywiście trudno zachować równie wysoki poziom przez cały okres trwania rywalizacji jeśli mierzy się z przeciwnikiem tego pokroju. Ponadto, zabrakło trochę rotacji, wobec czego dziewczyny odczuwały narastające zmęczenie - zauważa Hiszpan.
Wiślaczkom pozostaje wyciągnąć wnioski. Wbrew wielu głosom pojawiło się sporo pozytywnych symptomów dotyczących całej drużyny. Potwierdza to również Hernandez. - Jak będziemy grać tak jak w pierwszej części to spodziewam się wielu zwycięstw.
Najbliższa okazja nadarzy się w sobotę. Ekipa spod Wawelu wystąpi na parkiecie łódzkiej hali. Tamtejszy Widzew zajmuje dopiero 11 lokatę.