Astoria ma sporo do poprawy w ataku

Zwycięstwo z Zetkamą Doral Nysa Kłodzko było dla Astorii piątym zwycięstwem w obecnym sezonie. I choć w zasadzie przez cały mecz bydgoszczanie mieli wynik pod kontrolą, męczyli się niemiłosiernie. A najbardziej na linii rzutów wolnych.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki

Kibice, którzy w minioną sobotę wybrali się do Artego Areny, nie mogli mieć zbyt wielu powodów do zadowolenia, podczas oglądania spotkania bydgoskiej Astorii z beniaminkiem, zespołem Zetkamy Doral Nysa Kłodzko. Widowisko stało na niskim poziomie, o co tak naprawdę postarały się obie ekipy. - Ten mecz kibicom zapewne oglądało się ciężko... - zdawał sobie z tego sprawę rozgrywający bydgoskiego zespołu, Paweł Lewandowski. - Co jednak rzuca się w oczy, to statystyka punktów zdobytych przez gości, czyli tylko 50. To pokazuje naszą dobrą obronę. W ataku jest jeszcze sporo do poprawy, ale cieszymy się z tego zwycięstwa. Bo choć był to brzydki mecz, to takie spotkanie też trzeba umieć wygrać - podsumował sobotnie zawody kapitan Astorii.

- W pierwszej połowie ani nam, ani rywalowi nie siedziały rzuty z dystansu i w tym jest główna przyczyna naszego męczenia się w ataku - powiedział z kolei trener zespołu. - W drugiej połowie dobre zawody zagrał Mikołaj Grod, przez cały mecz z kolei dobrze radził sobie Paweł Lewandowski i życzyłbym sobie więcej takich spotkań z wynikiem na naszą korzyść - pochwalił dwóch swoich podopiecznych Przemysław Gierszewski. Nie wszystkich mógł jednak ocenić w podobny sposób, a już na pewno całemu zespołowi należy się nagana za fatalnie wykonywane rzuty osobiste.

- Rzuty wolne w naszym wykonaniu były katastrofalne. Będę musiał chyba wprowadzić jakieś kary, bo nie może tak być. Tylko niecałe 50 procent... - podkreślił pół żartem, pół serio opiekun bydgoskiej drużyny. I absolutnie trudno się temu dziwić, bowiem nie zdarzyło się to po raz pierwszy. W bardzo podobny sposób, choć minimalnie lepszy, Astoria rzucała wolne w meczu z Rosą Radom. Wtedy spudłowała 15 rzutów z linii i dodatkowo 19 za trzy. Tamten mecz przegrała, z mniej doświadczonym w I lidze beniaminkiem wygrać zdołała, ale na przyszłość rywale mogą chcieć to wykorzystać.

A najbliższym przeciwnikiem Astorii będzie kolejny beniaminek, Biofarm Basket Poznań. Jest to zespół, który poniósł ostatnio trzy porażki z rzędu i u siebie tę serię zapewne bardzo będzie chciał przerwać. Bydgoszczanie jak na razie beniaminków pokonują pewnie, bo i z Notecią, i Doral Nysą wygrali różnicą dwudziestu punktów, tym niemniej w meczach wyjazdowych spisują się wyraźnie słabiej i trudno przewidzieć wynik najbliższego starcia. Ale przy takiej skuteczności z wolnych i zza łuku, jak w meczu z Kłodzkiem, o zwycięstwo w Poznaniu będzie dużo trudnej niż u siebie, gdzie gra się zawsze inaczej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×