- Pierwsza połowa to było raczej średnie widowisko, wręcz bardzo słabe. I to zarówno z jednej, jak i drugiej strony. W drugiej połowie było już trochę koszykówki - trafnie spostrzegł trener Doral Nysy. To prawda. Obie drużyny w trakcie pierwszych 20 minut nie rozpieściły kibiców swoją grą, niemniej zespół z Kłodzka postarał się o to szczególnie. Zaledwie 18 zdobytych punktów do przerwy to bowiem wynik, który zdecydowanie lepiej przemilczeć.
Ekipa beniaminka do grodu nad Brdą przyjechała z pozytywnym nastawieniem na odniesienie korzystnego rezultatu. Będzie tak zapewne przy okazji każdego kolejnego meczu wyjazdowego, gdyż gracze Doral Nysy w dalszym ciągu muszą czekać na to, aby w końcu poznać smak wygranej na obcym parkiecie. - Wychodzą nasze braki. Z pewnymi rzeczami nie potrafimy sobie poradzić. Na wyjazdach trzeba grać dużo bardziej zdyscyplinowanie taktycznie, dużo mądrzej, a tego nam zabrakło. Zabrakło egzekucji tego, co trenujemy - podkreślił szkoleniowiec kłodzczan.
- Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brak skuteczności. W pewnych sytuacjach aż niezrozumiałe było to, że rzuty nie chciały wpadać. Jak złoży się to wszystko w jedną całość, to normalne, że się przegrywa dwudziestoma punktami. Musimy się dalej tej ligi uczyć - dodał Marcin Radomski. Gdyby zespół z Kłodzka był nieco bardziej doświadczony, to mógłby pokusić się w Bydgoszczy o niespodziankę. Astoria nie zagrała bowiem rewelacyjnego spotkania, ale popełniła aż 11 strat mniej! No i przy słabej skuteczności z rzutów wolnych i za trzy, chociaż za dwa punkty trafiała przyzwoicie. Doral Nysa - wręcz przeciwnie.
- Staraliśmy się jak mogliśmy, ale okazuje się, że na wyjazdach nie jest tak łatwo jak na własnym terenie. U siebie gramy zdecydowanie inaczej. Poza domem brakuje nam w tym wszystkim spokoju, opanowania, nie skupiamy się na tym, na czym powinniśmy się skupiać w naszej grze i właśnie dlatego przegrywamy - powiedział z kolei środkowy zespołu z Kłodzka, Jarosław Bartkowiak.
Akurat on w meczu z Astorią nie zaprezentował się najgorzej. Zdobył 10 punktów, a zaledwie jednej zbiórki zabrakło mu, aby zanotować double-double. Na bydgoszczan to było jednak zdecydowanie za mało, zwłaszcza że, poza Michałem Weissem, zdobywcą 12 punktów, podkoszowy Doral Nysy nie otrzymał zbyt wielkiego wsparcia punktowego od kolegów. Zawiódł szczególnie Tomasz Stępień, który z gry trafił tylko dwa rzuty na dziesięć oddanych.
W kolejnym spotkaniu beniaminek na własnym terenie zmierzy się z SKK Siedlce. Przypomnijmy, że w Kłodzku poległy już Sokół Łańcut, GTK Gliwice oraz Pogoń Prudnik. Pokonanie tych rywali daje Doral Nysie bilans domowy 3-1, a to jeden z lepszych wyników w lidze. Czy zatem kibice w hali przy ulicy Sportowej będą w najbliższą sobotę świadkami kolejnej niespodzianki? A może tak naprawdę ewentualne pokonanie SKK to nie będzie już niespodzianka?