Anwil Włocławek pokonał Śląsk Wrocław 82:74 w 88. spotkaniu "Świętej Wojny" w ekstraklasie. Gospodarze niedzielnego pojedynku pozwolili sobie na dekoncentrację tylko w drugiej kwarcie spotkania, ale w pozostałych odsłonach byli lepsi od swoich rywali. W zgodnej opinii komentujących te zawody, o zwycięstwie włocławian i porażce wrocławian zadecydowały straty. Anwil miał ich tylko 10, a Śląsk - 18.
- Rzeczywiście, popełniliśmy za dużo błędów. Ogółem, zarówno błędów w obronie, jak i w ataku. Teren we Włocławku jest bardzo gorący, ciężko się tutaj gra i w końcówce - gdy my podejmowaliśmy błędne decyzje - publiczność poniosła Anwil do zwycięstwa - mówi zawodnik Śląska, Vitaliy Kovalenko.
Do przerwy wrocławianie prowadzili 42:36, ale po zmianie stron to gospodarze przejęli inicjatywę. Szybko, bo w zaledwie trzy minuty, odrobili straty z pierwszej połowy i zaczęli budować swoją przewagę. I choć w pewnym momencie włocławianie wygrywali tylko 72:71, ostatecznie w kluczowych minutach spotkania zagrali skuteczniej, niż rywale.
- Mamy problem z trzecimi kwartami. Tak samo było parę dni temu na Litwie (mimo to Śląsk pokonał wówczas litewskie Siauliai 97:80 - przyp. M.F.) i nie do końca wiem z czego to wynika. Na pewno musimy popracować nad tym, by ta sytuacja uległa zmianie. Zresztą, w ogóle potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Zmienił się trener i my zmieniamy teraz swoją grę. Nowy szkoleniowiec wprowadza swoją, ciekawą strategię, ale co można wdrożyć po zaledwie czterech czy pięciu treningach razem? - pyta retorycznie Kovalenko.
Doświadczony podkoszowy spędził w grze 24 minuty, notując 12 punktów (5/7 z gry), sześć zbiórek, dwie asysty, ale też cztery straty. Po zakończeniu spotkania w Hali Mistrzów nie mógł być jednak zadowolony ze swojej postawy. - Atakiem nie wygrywa się meczów. Mecze wygrywa się defensywą, a ja spisałem się w tym elemencie bardzo słabo. Chyba nawet mogę powiedzieć, że zagrałem najsłabsze spotkanie w obronie w tym sezonie. Gdy miałem robić switch i zmieniać się na pick and rollu, często zostawałem spóźniony i Anwil miał otwarte pozycje, które wykorzystywał. 12 punktów włocławianie rzucili tylko z mojej winy, gdyby to zmienić, wynik byłby inny... - dodaje zawodnik.
Śląsk nieznacznie wygrał zbiórkę (33:30), ale nie wykorzystał przewagi podkoszowej, gdyż przede wszystkim nie umiał zatrzymać Davida Jelinka. Czech trafił ponad połowę swoich rzutów i zdobył ogółem 28 oczek.
- Nawet nie wiedziałem, że wygraliśmy walkę na tablicach. To jednak nie przełożyło się na wynik, bo popełniliśmy za dużo błędów w obronie. David Jelinek jest nie do zatrzymania, to zawodnik klasy Euroligi. Próbowaliśmy wszystkiego, podwajaliśmy go, a on i tak rzucił prawie 30 punktów - tłumaczy Ukrainiec, dodając - Na pewno nasze nastawienie nie poprawia się po kolejnej porażce, ale z drugiej strony - jeszcze dużo meczów przed nami. Sezon dopiero się rozpoczął, a ja jestem na tyle doświadczonym graczem, że nie zamierzam się załamywać i nie pozwolę też nikomu z drużyny się załamać. I wierzę w to, że wkrótce się podniesiemy - kończy Kovalenko.