W niedzielę Robert Skibniewski po raz pierwszy miał okazję przekonać się jak wygląda "Święta Wojna" z perspektywy zawodnika drużyny gospodarzy w Hali Mistrzów. Wcześniej bowiem grał - także w tej arenie - jedynie jako zawodnik wrocławskiej ekipy.
- Oczywista rzecz - cieszę się z wygranej! Mamy zwycięstwo, ciężko byłoby się nie cieszyć! - nie krył zadowolenia doświadczony playmaker po zakończeniu spotkania. W starciu z byłym pracodawcą, trener Igor Milicić pozwolił przebywać swojemu rozgrywającemu na parkiecie przez prawie 29 minut. W tym czasie Skibniewski rzucił pięć punktów, rozdał pięć asyst, miał cztery zbiórki i jeden przechwyt, przy tylko jednej stracie. Gdy 32-latek brał czynny udział w grze, Anwil miał o osiem oczek więcej, niż Śląsk.
Dzięki wygranej nad wrocławianami 82:74, włocławianie zanotowali piąte zwycięstwo w sezonie i awansowali na piąte miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi. Trzeba jednak dodać, że trzy z czterech zespołów, którą są obecnie wyżej od Anwilu, rozegrały o jeden mecz więcej.
- Myślę, że z psychologicznego punktu widzenia było to bardzo ciężkie spotkanie dla nas. Dodatkowo, mieliśmy też trudności w przygotowywaniu się do tego meczu, ponieważ Śląsk zmienił trenera i nowy szkoleniowiec wprowadził zmiany. Wdrożył nowe zagrywki, nowe pomysły i tym samym grało nam się ciężko - tłumaczył Skibniewski na konferencji prasowej.
Zapytany o emocje związane z rywalizacją przeciwko swojemu byłemu klubowi, Skibniewski przyznał, że przeżywał niedzielne spotkanie. - System nerwowy był wyłączony, ale wiadomo jak to jest. W momencie rozpoczęcia rozgrzewki serducho mocniej zabiło. Tym bardziej, gdy zobaczyłem pełną halę i naszych kibiców - dodał rozgrywający i to właśnie kibicom zdecydował się poświęcić ostatnie zdanie swojej wypowiedzi.
- Kibice, którzy całkowicie wypełnili Halę Mistrzów pomimo późnej pory, bardzo nam pomogli. Trzeba jasno powiedzieć, że to zwycięstwo jest absolutnie dla nich - zakończył Skibniewski.
Mam nadzieję, że już nikt nigdy nie wpadnie na pomysł aby Cię na powrót ściągać do Śląska.
Do tego ta dedyk Czytaj całość