Początek meczu z Interem Bratysławą nie zwiastował Śląskowi sukcesu. Po niespełna ośmiu minutach rywalizacji wrocławianie przegrywali aż 4:19. Szczególnie skuteczny był wówczas Radoslav Rancik, który już po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 10 punktów. 17-krotni mistrzowie Polski otrząsnęli się jednak z marazmu już na początku drugiej odsłony pojedynku. Trójkolorowi zanotowali imponującą serię 15:2 a po trafieniu Rashada Maddena wyszli nawet na prowadzenie. Gracze Śląska wyraźnie ograniczyli ofensywne możliwości gości ze Słowacji, pozwalając im na zainkasowanie w tej części meczu zaledwie 12 ”oczek”
- Inter i tak rozegrał świetne zawody. Pokazali twardy charakter i naprawdę dobrą koszykówkę. Podczas przygotowywania się do tego spotkania wiedzieliśmy, że bracia Rancik to dobrzy zawodnicy, ale powiem szczerze, że dopiero w tym meczu zobaczyliśmy to na jak wysokim poziomie się znajdują. To bardzo dobrze zorganizowany zespół z rozgrywającym Nenadem Miloseviciem, który podejmował trafne decyzje. Ich pomysły na grę w ataku były bardzo ciekawe. W każdym momencie tego spotkania wiedzieli, co chcą zrobić - komplementował grę rywali Emil Rajković.
Wspomniani bracia Rancik faktycznie mocno dali się we znaki Śląskowi. Radoslav i Martin zdobyli łącznie 50 z 75 punktów całego zespołu. Pierwszy z nich zapisał na swoim koncie aż 28 ”oczek” i 10 zbiórek.
To jednak wrocławianie cieszyli się tego dnia z triumfu. Liderem gospodarzy był przede wszystkim Anthony Smith, który zagrał bardzo wszechstronnie - zdobył nie tylko 18 punktów, ale miał też 7 zbiórek i 2 asysty. Bardzo istotną rolę odegrał również Rashad Madden, który zaaplikował rywalom 17 punktów, dodając do tego trzy istotne przechwyty. W wyrównanej końcówce to właśnie Amerykanin zachował zimną krew na linii rzutów osobistych. Warto odnotować także fakt, że po kilku słabszych występach odblokował się Kamil Chanas, trafiając trzy na cztery oddane rzuty z dystansu.
- Najważniejsze dla mnie jest to, że w końcu w Orbicie zobaczyłem wiele uśmiechniętych twarzy, szczególnie naszych kibiców. Cieszę się, że w końcu daliśmy im powody do radości z oglądania Śląska. To zwycięstwo jest w dużej mierze także ich zasługą, za co chciałbym im bardzo podziękować. Apeluję i proszę o jeszcze większą pomoc i głośniejszy doping w kolejnych spotkaniach - kontynuował szkoleniowiec Śląska.
Po powrocie na ławkę trenerską Emila Rajkovicia wrocławianie odnieśli już dwa zwycięstwa w Pucharze Europy FIBA i są dzięki temu bardzo bliscy awansy do kolejnej rundy rozgrywek. Jeżeli Royal Hali Gaziantep pokona BC Siauliai to wrocławianie będą pewni awansu jeszcze dziś (środa) bez względu na wyniki ostatniej kolejki fazy grupowej. W innym wypadki o tym, czy Śląsk będzie grał dalej, zadecyduje ich starcie właśnie z tureckim zespołem.
- Będę bardzo szczęśliwy jeżeli uda nam się awansować do kolejnej rundy. Szczególnie dlatego, że kiedy obejmowałem zespół, to większość osób twierdziła, że jest to już zamknięty rozdział i że nie mamy żadnych szans na kontynuowanie gry w pucharach po zakończeniu fazy grupowej. Wyjazdową wygraną nad BC Siauliai pokazaliśmy jednak, że nic nie jest jeszcze stracone i że mamy swoje szanse. Teraz udowodniliśmy to poprzez pokonanie Interu - dodawał na zakończenie Emil Rajković.