NBA: Buzzer-beater Jamesa zapewnia Kawalerzystom zwycięstwo i prowadzenie w Konferencji Wschodniej

Ronny Turiaf jest solidnym podkoszowym, lecz na dystansie jego umiejętności defensywne są znikome. Przekonał się o tym LeBron James, który w łatwy sposób oszukał Francuza i rzutem równo z końcową syreną zapewnił swojej drużynie cenne zwycięstwo na parkiecie w Oracle Arena. Tymczasem w starciu najgorszych ekip z Konferencji Zachodniej, dwóch młodych graczy urządziło sobie istną strzelaninę - Kevin Durant (46 punktów) oraz Eric Gordon (41 punktów).

W tym artykule dowiesz się o:

Golden State Warriors przystępowali do potyczki z Cleveland Cavaliers z Montą Ellisem w składzie. Jeden z liderów Wojowników powrócił do składu po kontuzji kostki i w swoim debiucie zdobył 20 punktów. - Czułem się świetnie, choć nie spodziewałem się wiele po tym pierwszym występie. To nie była jeszcze pełnia moich możliwości, ale to wynika z tego że długo nie grałem - mówił. W decydujących momentach ciężar gry wziął na siebie Stephen Jackson. Kapitan gospodarzy dwukrotnie trafił z dystansu, dzięki czemu Warriors wyszli na prowadzenie 105:104. Kiedy wydawało się, że wygrana zostanie w Kalifornii, miejscowy zespół popełnił fatalny błąd taktyczny. W ostatniej akcji LeBronem Jamesem opiekował się bowiem… Ronny Turiaf. Lider Kawalerzystów w łatwy sposób oszukał mało doświadczonego Francuza i pewnie przymierzył z dystansu. Był to pierwszy w karierze Jamesa tzw. buzzer-beater, czyli zwycięski rzut równo z końcówą syreną. Jeden z głównych faworytów do nagrody MVP zgromadził na swoim koncie 32 punkty, 9 zbiórek, 8 asyst, 3 przechwyty i 2 bloki. - To wspaniałe uczucie, kiedy po oddaniu celnego rzutu słyszysz dźwięk syreny i wiesz, że przeciwnik nie ma już czasu na kolejną akcję. Życzę każdemu, żeby przeżył taką chwilę. Jest niesamowita - mówił James. Dzięki tej wygranej drużyna z Ohio stała się najlepszą ekipą w Konferencji Wschodniej z bilansem 33-8.

Mało kto spodziewał się, że w pojedynku dwóch najgorszych ekip na Zachodzie będą takie emocje. Wszystko za sprawą dwóch młodzianów a konkretnie Erica Gordona i Kevina Duranta. Pierwszoroczniak z Los Angeles Clippers ustanowił życiowy rekord, aplikując rywalom 41 punktów. Jeszcze bardziej okazały występ zanotował drugoroczniak z Oklahomy, który do swojego dorobku dorzucił 46 punktów i 15 zbiórek! Szczególnie imponujący jest wynik Gordona, który jeszcze na początku tegorocznego sezonu był rezerwowym w kalifornijskim zespole. Warto również podkreślić 34 punkty w wykonaniu Ala Thorntona, co także jest najlepszym wynikiem w karierze 25-letniego skrzydłowego. Z kolei Durant trafił aż 24 rzuty wolne, czym ustanowił najlepszy wynik w historii klubu (Thunder i Sonics). - Czuję się dobrze, ale wolałbym zdobyć 15 punktów mniej i cieszyć się z wygranej - powiedział. Pojedynek w Staples Center był niezwykle wyrównany i dopiero na 4 minuty przed końcem gospodarze odskoczyli na wyraźne prowadzenie 96:88. Przyjezdni próbowali odrabiać deficyt, lecz ich starania spełzły na niczym. To bardzo ważne zwycięstwo dla Clippers, które musiało w tym meczu radzić sobie bez kontuzjowanych: Marcusa Camby’ego, Barona Davisa, Chrisa Kamana, Zacha Randolpha, Briana Skinnera, Mike’a Taylora oraz Mardy’ego Collinsa (opuścił plac gry w pierwszej kwarcie).

Coś złego dzieje się z Phoenix Suns. Koszykarze z Arizony do piątku wygrali wszystkie 8 spotkań z Charlotte Bobcats, aplikując Rysiom co najmniej 110 punktów w każdym z tych meczów. Tym razem Słońca spisały się fatalnie - zaledwie 76 punktów i aż 24 straty mówią same za siebie. Podopieczni Terry’ego Portera trafiali na mizernej 36. proc skuteczności i przegrali 3 spotkanie z rzędu. Katem Phoenix okazał się ich były zawodnik Boris Diaw, który przed miesiącem wraz z Rają Bellem przenieśli się do Charlotte. Francuski skrzydłowy zapisał na swoim koncie 26 punktów i 11 zbiórek, podczas gdy Bell świetnie opiekował się strzelcem gości Jasonem Richardsonem (były gracz Bobcats). Tymczasem zawirowania na ławce trenerskiej Memphis Grizzlies nie wpłynęły dobrze na postawę zespołu w meczu przeciwko New York Knicks. Nowy (przejściowy) szkoleniowiec Johnny Davis mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych, jedynie w pierwszej kwarcie, kiedy to zrobiło się 22:7 dla gości. Później warunki dyktowali już tylko gospodarze, wśród których aż 6 zawodników uzbierało co najmniej 11 punktów. Dla nowojorczyków było to 3 zwycięstwo z rzędu, pierwszy taki przypadek od początku listopada.

Charlotte Bobcats - Phoenix Suns 98:76

(G. Wallace 28, B. Diaw 26 (11 zb), R. Felton 11 - S. O’Neal 20, A. Stoudemire 12, J. Richardson 8)

Indiana Pacers - Houston Rockets 107:102

(D. Granger 25, T.J. Ford 21, T. Murphy 14 (16 zb) - L. Scola 25, R. Alston 17, C. Landry 17)

Detroit Pistons - Dallas Mavericks 91:112

(R. Hamilton 17, T. Prince 12, A. Iverson 11 - D. Nowitzki 26, J. Howard 22, B. Bass 18)

New York Knicks - Memphis Grizzlies 108:88

(D. Lee 19 (14 zb), A. Harrington 16 (10 zb), N. Robinson 16 - R. Gay 20, M. Conley 18, O.J. Mayo 12)

Atlanta Hawks - Milwaukee Bucks 117:87

(F. Murray 25, J. Smith 24, M. Evans 18 - C. Villanueva 27, M. Redd 16, T. Lue 8)

Minnesota Timberwolves - New Orleans Hornets 116:108

(A. Jefferson 24 (14 zb), R. Foye 24, C. Smith 15 - J. Posey 24, C. Paul 23 (12 as), P. Stojakovic 17)

San Antonio Spurs - New Jersey Nets 94:91

(T. Duncan 30 (15 zb), T. Parker 17, R. Mason 14 - D. Harris 27, V. Carter 26, B. Lopez 15)

Chicago Bulls - Toronto Raptors 94:114

(B. Gordon 19, K. Hinrich 17, A. Nocioni 15 - J. Calderon 23 (10 as), A. Bargnani 22, C. Bosh 17)

Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers 105:106

(S. Jackson 24, C. Maggette 23, M. Ellis 20 - L. James 32, M. Williams 14, T. Kinsey 11)

Los Angeles Clippers - Oklahoma City Thunder 107:104

(E. Gordon 41, A. Thornton 34, F. Jones 12 - K. Durant 46 (15 zb), J. Green 14, R. Westbrook 11)

Źródło artykułu: