Urodził się 27 sierpnia 1992 roku, mierzy 196 centymetrów wzrostu i ma wszelkie predyspozycje, aby w przyszłości zostać zawodnikiem dużego formatu. Uczył się rzemiosła, rywalizując w akademickich rozgrywkach NCAA. Teraz trafił pod skrzydła byłego wirtuoza parkietów, Zorana Sretenovica. Deshawn Delaney kocha koszykówkę i chce zgłębiać jej tajniki. Tę zaszczepiono u niego w liceum. - W ten świat wprowadził mnie szkolny trener. Uratował mi życie i pomógł dostać się tu, gdzie obecnie jestem - wspomina bohater artykułu.
Inny świat
Europa dla Deshawna Delaneya jest tym, czym Ameryka dla Kolumba. Ziemią nieodkrytą. - Gdzie są ludzie? - pytał pewnej nocy, kiedy przez zmianę stref czasowych miał problemy z zaśnięciem i patrzył na opustoszałe ulice. Skrzydłowy wychował się w Chicago, stanie Illinois. Metropolii, która nie śpi i przez cały czas tętni życiem. Musiał się przyzwyczaić.
- Polskę i Stany Zjednoczone wiele różni. Jedzenie, środowisko, zwyczaje. Koszykówka także jest inna. Gra się tutaj bardziej agresywnie, niż w Ameryce. Ludzie są z kolei bardzo przyjaźnie nastawieni i okazują mi dużo wsparcia.
Rodzinne miasto Delaneya nie jest wyznacznikiem bezpieczeństwa i spokoju. Sam zawodnik mimo wszystko zaznacza: - USA to bardzo dobre miejsce do życia. Są po prostu miejsca, w których dochodzi do brutalnych zdarzeń. W Chicago także. Zawsze starałem się po prostu unikać wszystkich złych rzeczy. Chodziłem do szkoły i kiedy było trzeba, zostawałem w domu - opowiada Delaney. Koszykarz ma pięcioro rodzeństwa - czwórkę braci i siostrę.
Be like... Scottie!
Słynna reklama firmy Gatorade z Michaelem Jordanem w latach 90. biła rekordy popularności. Każdy nucił wpadającą w ucho piosenką "Być jak Mike". Delaney wychował się w Chicago. Miejscu przesiąkniętym legendą Bulls. Ale to nie na Jordanie się skupił. - Moim ulubionym zawodnikiem jest Scottie Pippen. Podziwiam go, dlatego właśnie gram z numerem 33. Dlaczego nie Michael Jordan? Wszyscy uwielbiali Mike'a. Mnie bardziej imponował Scottie, aczkolwiek darzę Jordana olbrzymim szacunkiem i miłością. On zawsze będzie najwspanialszym koszykarzem w historii. Nigdy nie miałem okazji obejrzeć tych dwóch legend w akcji. Gdy oni święcili sukcesy, miałem dopiero kilka lat i nie wiedziałem zbyt wiele o koszykówce.
Kiedyś w NBA?
Talent Delaneya zaczynał kiełkować w stanie Albuquerque. Tam przez dwa sezony reprezentował barwy New Mexico Lobos. W kampanii 2014/2015 wystąpił w 30 spotkaniach drużyny, notując średnio 11,7 punktu, 5,3 zbiórki oraz 2,0 asysty. Latem walczył o angaż w klubie NBA. Wybrał się do Las Vegas, by wziąć udział w rozgrywkach Summer League. - Gra w Lidze Letniej to duża przyjemność, ale jeszcze większe wyzwanie. Spotkałem wielu wspaniałych zawodników. Miałem także okazję spotkać koszykarzy, którzy w NBA grali już kilka sezonów. To niesamowite doświadczenie. Myślałem, że nigdy nie będzie mi dane przeżyć czegoś podobnego - wspomina DD, który zagrał sześć meczów dla Brooklyn Nets. Skrzydłowy zapowiada także, iż będzie walczył o to, by w przyszłości podpisać wymarzony kontrakt. - Gra w NBA to nie jest dla mnie tylko marzenie. To coś, co chciałem i chcę osiągnąć.[nextpage]Deshawn Delaney? A może Paul George?
Czy skrzydłowy BM Slam Stal, to nie przypadkiem brat supergwiazdy Indiana Pacers, Paula George'a? Trzeba przyznać, że podobieństwo obu koszykarzy jest ogromne. Uwagę na to od razu zwrócili bystrzy fani beniaminka. - Ostrowski Paul George! - pisali w komentarzach.
Co na ten temat sądzi sam Delaney? - To dla mnie bardzo zabawne, bo naprawdę wyglądamy podobnie. Ludzie mówią mi to wszędzie, gdzie tylko jestem. Myślę, że to duży komplement, bo PG nie wygląda na złego faceta, a ponadto jest świetnym zawodnikiem. Powiem szczerze, że uwielbiam jego grę. Jest moim drugim ulubionym koszykarzem.
Linie lotnicze - DD Airlines
Sympatyków Deshawna Delaneya przybywa proporcjonalnie do liczby jego spektakularnych zagrań. Ważne i równie efektywne, co efektywne - skrzydłowy potrafi dobić niecelny rzut partnera bezpośrednio, wsadzając piłkę do kosza. Szczególnie cenne zagranie tego typu przeprowadził w spotkaniu BM Slam Stal - PGE Turów Zgorzelec. Skrzydłowy poprawił chybiony rzut wolny Curtisa Millage'a i doprowadził do wyrównania wyniku w ostatnich sekundach regulaminowego czasu. Stalówka wygrała tamto spotkanie 95:92.
DD ma w nogach dynamit? Śledząc jego powietrzne akrobacje, można odnieść takie wrażenie. Wielu zastanawia się, skąd u Amerykanina wzięła się ta nadludzka zdolność. - Naprawdę nie potrafię wyjaśnić, dlaczego skaczę tak wysoko. To było coś, co dostałem w prezencie. Błogosławieństwo od Boga - mówi Delaney. - Marzę, by wreszcie znaleźć się sam na sam z koszem w kontrataku - śmieje się 23-latek.
"On motywuje mnie do wszystkiego"
Deshawn Delaney Junior to oczko w głowie tatusia. O pięcioletniego chłopca w Stanach Zjednoczonych dba obecnie mama Deshawna, Tracy Brooks. Codziennie rozmawiają. - Bycie z dala od mojego syna jest czymś najtrudniejszym. Ale wiem, że jest to coś, co muszę zrobić, aby zapewnić mu lepsze życie i dać to, czego ja nigdy nie miałem. Tęsknię za nim bardzo mocno każdego dnia - odpowiadał wyraźnie przejęty. - Najlepsze jest to, że on rozumie, czym jest moja praca i wie wszystko na ten temat. Wie, gdzie gram, jaki mam numer koszulki. To dla mnie ważne. On motywuje mnie do wszystkiego.
Pierwszy krok w zawodowym baskecie
Drużyna występująca w Tauron Basket Lidze, BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski odnalazła utalentowanego Deshawna Delaneya i zaproponowała angaż. Amerykanin przystał na warunki beniaminka, podpisując pierwszy płatny kontrakt w karierze. - Kocham swój nowy zespół. Chłopacy są świetni, a trenerzy to dobrzy ludzie. Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Z upływem czasu moja gra też będzie wyglądała coraz lepiej.