To było prawdziwe wejście smoka Chamberlaina Oguchiego. Długo wyczekiwany powrót gracza (po ponad miesiącu) nastąpił w meczu z Polpharmą Starogard Gdański, a jego dobra gra pomogła odnieść włocławianom siódme zwycięstwo w sezonie w dziewiątym meczu.
Nigeryjczyk nie pojawił się - tak jak we wcześniejszych dwóch spotkaniach, w których zagrał - w pierwszej piątce. Na plac gry nie wyszedł nawet w pierwszej kwarcie. Na parkiecie zameldował się później, w 15. minucie, kiedy Anwil przegrywał 25:30. Gdy pierwsza próba gracza nie wpadła do kosza, a po chwili za trzy trafił Michael Hicks, Polpharma objęła najwyższe prowadzenie, 35:25.
- Ten rzut powinien wpaść. Wybiegłem po zasłonach, dostałem piłkę w tempo, wyszedłem dobrze w górę i w myślach widziałem już jak piłka wpada do kosza. Niestety nie weszło, ale to był w końcu mój pierwszy rzut po ponad miesięcznej przerwie - powiedział Oguchi, który ostatecznie na celną trójkę nie musiał długo czekać. Jeszcze przed przerwą dwukrotnie (w ciągu pół minuty) przymierzył z daleka, po przerwie ponownie dwa razy salutował kibicom w Hali Mistrzów i ogółem zakończył mecz jako drugi strzelec zespołu.
Oguchi zdobył 17 punktów, ale uwagę zasługuje czas, w jakim tego dokonał - 14 minut. Nigeryjski snajper zagrał przeciwko Polpharmie jak typowy joker, as z rękawa w talii trenera Igora Milicicia.
- W Stanach Zjednoczonych mówimy o kimś takim "game changer" (zawodnik, który odmienia losy meczu - przyp. red.) albo "X-faktor". Dla mnie nie ma różnicy czy wychodzę jako starter, czy gram z ławki. Zawsze liczy się to, co daję zespołowi. Muszę powiedzieć, że moi koledzy wykonali fantastyczną pracę w tym meczu, także by i mi grało się łatwiej. Miałem sporo pozycji, sporo miejsca do rzutów i dobre podania w tempo. Pozostawało trafiać - dodał Oguchi.
Zawodnik nie grał przez ponad miesiąc z powodu urazu, a następnie rehabilitacji po zabiegu. Sam jednak przyznaje, że nie jest jeszcze w 100 procentach gotowy do gry na najwyższych obrotach i potrzebuje czasu, zanim wróci do swojej zwyczajowej formy. Wiele klubów chciałoby mieć jednak w swoich szeregach gracza, który świeżo po powrocie do treningów rzuca 17 punktów w niecały kwadrans.
- Przed meczem trenowałem tylko dwa dni i na pewno nie wszystko jest tak, jakbym chciał. Rozmawiałem jednak z trenerem i on mówi, że ważne jest, aby wszystko szło powoli do przodu. Nie ma co się spieszyć, bo można tylko pogorszyć. Muszę nadrobić czas stracony przez moją kontuzję, nie jestem jeszcze w pełni gotowy do gry, ale gotowy na tyle, by pomagać mojemu zespołowi i odwzajemnić się fanom za całe to wsparcie, jakie dostałem podczas ostatnich kilku tygodni - stwierdził zawodnik Anwilu.
Po meczu z Polpharmą koszykarze z Włocławka otrzymali dwa dni wolnego od sztabu trenerskiego. Po to, aby do kolejnego spotkania - z Energą Czarnymi Słupsk na wyjeździe - przygotowywali się nie tylko wypoczęci fizycznie, ale również psychicznie. To będzie czwarte starcie, w którym w tym sezonie zagra Champ Oguchi, a gdy on wychodzi na parkiet, Anwil nie zwykł przegrywać.
- No tak jakoś wyszło, że na trzy mecze mamy trzy zwycięstwa. Nie ma jednak sensu mówić, że to moja zasługa. Wygrał cały zespół - zakończył Oguchi.