Dla A.J. Waltona to już trzeci sezon w Tauron Basket Lidze. Amerykanin przyzwyczaił kibiców do tego, że w każdym meczu jest jednym z lepszych zawodników w swojej drużynie i zdobywa sporo punktów. Najpierw było to w barwach Asseco Gdynia, a teraz w AZS-ie Koszalin.
Tymczasem w piątkowym meczu z PGE Turowem Zgorzelec Amerykanin po raz pierwszy w swojej zawodowej karierze nie wpisał się na listę strzelców. Walton zagrał fatalne zawody. W ciągu 17 minut na parkiecie przestrzelił wszystkie rzutów z gry, a na dodatek popełnił cztery przewinienia.
David Dedek nie miał żadnego pożytku z gry amerykańskiego rozgrywającego. W jego rolę wcielił się Ra'Shad James, który zdobył 31 punktów. 23 oczka dorzucił Patrik Auda.
Walton zdaje sobie sprawę z tego, że zawiódł oczekiwania sztabu szkoleniowego, zarządu i kibiców AZS-u. - Nigdy w życiu nie zagrałem tak fatalnego spotkania. Jestem zły na siebie, że nie pomogłem drużynie - mówi koszykarz.
Zawodnik zapowiada rehabilitację w spotkaniu z Treflem Sopot, które odbędzie się we wtorkowy wieczór w Hali Stulecia. - Czasem takie słabsze mecze się zdarzają, ale nie wyciągałbym wielkich wniosków. Po prostu przydarzyło mi się kiepskie spotkanie, ale często bywa tak, że w kolejnym zdobywa się 30 punktów. Liczę, że u mnie będzie podobnie - zaznacza gracz.
Jakbyś ty potrafił "rzucać" to może byś i rzucił.