Miasto Szkła wróciło na zwycięską ścieżkę: Jakub Dłuski: Nic nie przychodzi łatwo

Drużyna z Krosna jest bezapelacyjnym liderem I ligi. Mocnym punktem zespołu Michała Barana jest z pewnością podkoszowy Jakub Dłuski.

Bilans i gra zespołu z Krosna budzi szacunek. Postrzegania lidera nie zmieniły nawet derby Podkarpacia, w których zdecydowanie lepsi okazali się goście z Łańcuta. Podopieczni trenera Michała Barana odnieśli w Inowrocławiu pewne zwycięstwo, jednak ich gra w tym meczu mogłaby być o wiele lepsza.

WP SportoweFakty: Jesteście zadowoleni ze spotkania w Inowrocławiu? Odnieśliście pewne zwycięstwo, jednak beniaminek tanio skóry nie sprzedał.

Jakub Dłuski: Nie do końca. Nasza gra wyglądała momentami bardzo słabo. Zdecydowanie dwa ostatnie spotkania zagraliśmy poniżej oczekiwań.

Przez trzy kwarty byliście stroną zdecydowanie lepszą. W ostatniej odsłonie świadomie zagraliście o wiele spokojniej?

- Niestety nie. W planach mieliśmy zagrać dobre spotkanie i wygrać jak największą liczbą punktów. W sporcie nic jednak nie przychodzi łatwo. Na nasze zwycięstwo musieliśmy się mocno napracować.

Muszę zapytać o derby. Mieliście w głowach przegrany pojedynek z Sokołem Łańcut?

- Ciężko powiedzieć. Myślę, że każdy z nas ma inną psychikę i na każdego ta porażka mogła wpłynąć w odmienny sposób.

O czym świadczy wasza porażka w derbach Podkarpacia? Traktujecie to jako zimny prysznic?

- Tak na prawdę chyba o niczym. Sokół tego dnia był świetnie dysponowany, a my zupełnie odwrotnie. Nie wysnuwałbym po tej porażce daleko idących wniosków. Traktujemy to jak lekcje i postaramy się wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Dłuski: Derby? Traktujemy to jak lekcje
Dłuski: Derby? Traktujemy to jak lekcje

Przyglądałem się twoim ostatnim spotkaniom i widać, że trzymasz równy poziom. Za każdym razem brakuje ci jednak bardzo mało, aby zanotować double-double. Przywiązujesz wagę do indywidualnych statystyk?

- Powiem tak: dobre statystyki są ważne i miłe, bez nich też ciężko o angaż w jakimkolwiek klubie. Nie są one dla mnie jednak priorytetem i nigdy nie będą. Najbardziej cieszą mnie zwycięstwa i to, że biorę w nich udział.

Przed wami dwa wyjazdowe spotkania. W pierwszym z nich zagracie z GTK Gliwice, który jest w katastrofalnej formie. Wiem, że nie można lekceważyć przeciwnika, ale chyba łatwiejszy rywal nie mógł wam się trafić?

- Lekceważenie przeciwnika zawsze źle się kończy. Postaramy się zagrać na 100 procent i zainkasować kolejne dwa punkty.

W środę twój pierwszy klub z Bydgoszczy zagra z Legią Warszawa. Będziesz jeszcze mocniej trzymał kciuki za "Astę"?

- Myślę, że będę trzymał kciuki za "Astę" dokładnie tak jak zawsze, bez znaczenia jest dla mnie z kim grają. Chyba, że to ja gram w zespole przeciwnym (śmiech).

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: