Trefl Sopot zaczął obecny sezon od bilansu 0:8. W ostatnią środę koszykarze przegrali na wyjeździe z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Sopocianie po raz kolejny w tym sezonie zawiedli w drugiej połowie spotkania. W pierwszych dwóch kwartach dobrze funkcjonowała obrona i to miało odzwierciedlenie w wyniku. Żółto-czarni prowadzili siedmioma punktami, ale później znów zabrakło im wyrachowania i boiskowego cwaniactwa, co wykorzystali dąbrowianie.
Zoran Martić zmaga się z kilkoma kłopotami, o których głośno mówi. Słoweniec podkreśla, że najważniejszym problemem jest brak posiadania lidera boiskowego, który by wziął na siebie zdobywanie punktów w najważniejszych momentach. Tego zabrakło w starciach z AZS-em Koszalin, Śląskiem Wrocław, King Wilkami Morskimi Szczecin i Polpharmą Starogard Gdański. Gdyby Trefl miał takiego zawodnika, to bilans żółto-czarnych mógłby być zupełnie inny.
- Problemów, z którymi się zmagamy, jest kilka, ale najważniejszy to jak na razie brak przywództwa boiskowego. Gdy grasz dobrze przez 39 minut i w ostatnim fragmencie gra rozpada się, to oznacza to, że nie masz w drużynie osób, które są w stanie pociągnąć grę w decydującym momencie. W koszykówce amerykańskiej na tego typu gracza mówi się "Go-to guy". W niemal wszystkich meczach nasza gra przez długie fragmenty wygląda nieźle, jednak gdy wzrasta presja, dzieje się z nami coś złego i zaczynamy popełniać karygodne błędy - przyznaje Słoweniec.
Wydawało się, że taką osobą będzie Tyreek Duren. Co prawda Amerykanin jest najlepszym strzelcem drużyny, ale znika gdzieś w końcówkach i zespół nie może na niego liczyć.
- Przed sezonem przewidywałem, że możemy mieć z tym kłopot. Dziennikarze pytali mnie wówczas, kto może być liderem naszej drużyny, tyle tylko, że trenerzy nie mogą sami wyznaczyć takiej osoby. Lider musi wykreować się sam w ogniu walki, a drużyna musi go zaakceptować. Faktem jest, że w naszym zespole są niemal wyłącznie gracze, którzy w poprzednim sezonie spędzali na parkiecie o wiele mniej minut. Wszyscy dostali szansę na odgrywanie bardziej znaczących ról, ale część z nich się w nich nie odnalazła. Wygląda po prostu na to, że mamy zbyt wielu graczy zadaniowych, a za mało liderów - podkreśla Martić.
W grudniu Trefl Sopot zagra aż cztery mecze w Hali 100-lecia. Czy sopocianie w końcu odniosą upragnione zwycięstwo?
- Mam duży szacunek do naszych kibiców za sposób w jaki nas dopingują, nawet w momentach, gdy gramy poniżej ich oczekiwań. Do tej pory rozegraliśmy w Hali 100-lecia dwa mecze. O ile w starciu ze Stelmetem nie byliśmy w stanie nawiązać wyrównanej walki, tak w spotkaniu ze Śląskiem w październiku wypadliśmy już naprawdę nieźle. Ten obiekt to nasz dom i czujemy się w nim dobrze. Bardzo chciałbym, żeby kibice nadal w nas wierzyli i żebyśmy w najbliższych meczach w końcu zrekompensowali im dotychczasowe rozczarowania - zaznacza Martić.