Paweł Lewandowski: Ukłony w stronę drużyny, że wróciliśmy do gry

Koszykarze Astorii Bydgoszcz w miniony weekend zapewnili swoim kibicom nie lada emocje. Choć mecz z GKS-em Tychy rozpoczęli najgorzej, jak się tylko da, prawie doprowadzili do dogrywki. Zabrakło niewiele, bo gospodarze przegrali tylko 69:71.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki

Pierwsza kwarta, przegrana przez czarno-czerwonych w stosunku 10:33, mogła sprawić, że część kibiców być może zaczęła się zastanawiać, jaka była zasadność zmiany na stanowisku trenera Astorii. W kolejnych trzech kwartach Konrad Kaźmierczyk pokazał jednak, że nie znalazł się na tym stanowisku przypadkiem. Jego podopieczni wyraźnie poprawili obronę, dołożyli do tego niezły atak i gonili rywali. Pomagała w tym także dobra rotacja. Zabrakło naprawdę niewiele.

- Początek zaważył o tym, ze musieliśmy gonić cały mecz. Rywale trafiali sporo rzutów z dystansu, a jak nie, to stawali na linii rzutów wolnych i ciężko było to odrabiać - podsumował pierwsze 10 minut gry opiekun bydgoszczan. - Cieszy, że potrafiliśmy się po tym podnieść. Zabrakło jednego celnego rzutu, żeby móc dalej walczyć w dogrywce. Goście dobrze zaczęli, ale my daliśmy z siebie wszystko, żeby to odrobić. Mam nadzieję, że będzie to docenione - dodał.

W pierwszej połowie, kiedy tak naprawdę w bydgoskiej drużynie nikomu nie szło, ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Hubert Mazur, którego w tym meczu miało zabraknąć. Do przerwy zdobył on aż 17 z 28 punktów zespołu. - Dziękuje Hubertowi za jego postawę, bo zagrał na własną odpowiedzialność mimo kontuzji. Duży ukłon w jego stronę - podziękował swojemu graczowi najmłodszy trener w pierwszej lidze.

Gospodarze sobotniego pojedynku mieli spore szanse, aby doprowadzić do dodatkowego czasu gry. Na cztery sekundy przed końcem, przy wyniku 68:71, sfaulowany został Paweł Lewandowski. Kapitan Astorii celowo przestrzelił drugi rzut osobisty, dając tym samym kolegom możliwość zbiórki i rzutu na dogrywkę. Tak też się stało. Odbita od tablicy i obręczy piłka padła łupem Doriana Szyttenholma, ale ten, podwajany, minimalnie spudłował.
Paweł Lewandowski: Mimo wszystko byliśmy blisko wygranej Paweł Lewandowski: Mimo wszystko byliśmy blisko wygranej
- Wygraliśmy trzy kwarty i to w miarę wyraźnie, ale ta pierwsza, przegrana w takich rozmiarach... - powiedział z wyraźnym żalem Paweł Lewandowski. - I tak ukłony w stronę drużyny, że jeszcze wróciliśmy do gry. Byliśmy w stanie to zrobić i zapewnić emocje w końcówce, mając nawet akcję na remis. W końcówce było nieco więcej szczęścia po stronie zespołu z Tychów, ale jak się tak rozpoczyna mecz, to ciężko marzyć o wygranej, a mimo to byliśmy jej blisko - podsumował rozgrywający Astorii.

Trudno nie przyznać mu racji. Poza wysoko przegraną pierwszą kwartą, kolejne 30 minut bydgoszczanie wygrali 59:38. Gdyby doszło do dogrywki, to oni mieliby w niej przewagę psychologiczną choćby z tego względu, że w większości przypadków to właśnie zespół doprowadzający do dogrywki wygrywa spotkanie. Szansę na premierowe zwycięstwo Konrad Kaźmierczyk jako trener będzie miał w ostatniej kolejce pierwszej rundy. Astoria uda się wtedy do Wrocławia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×