Karol Szpyrka: Złapaliśmy rytm, który chcemy podtrzymać

Koszykarze tyskiego GKS-u mają już na koncie 4 zwycięstwa z rzędu. Wszystko wskazuje więc na to, że pierwszą rundę na zapleczu TBL zakończą tuż za podium. No chyba, że noga powinęłaby się Legii Warszawa, a GKS wygrałby z Zetkamą Doral Nysą Kłodzko.

Wówczas tyszanie wskoczyliby nawet na podium. A znajdują się oni obecnie na zwycięskiej ścieżce. W 14. kolejce I ligi zespół Tomasza Jagiełki wygrał w Bydgoszczy z Astorią. Wobec nieco słabszego występu Radosława Basińskiego, grę tyszan nakręcał Karol Szpyrka. Co prawda zawodziła go skuteczność, ale zanotował 6 asyst i wymusił aż 8 przewinień.
WP SportoweFakty: Naprawdę trudne spotkanie za wami. Odetchnęliście, kiedy Dorian Szyttenholm nie trafił ostatniego rzutu?

Karol Szpyrka: Bardzo odetchnęliśmy po tym rzucie. Powiem szczerze, że przez moment, jak już Astoria nas dogoniła, przypomniał mi się mecz z poprzedniego sezonu, kiedy grałem w Sokole Łańcut i doszło do podobnej sytuacji w meczu w Krośnie. Tylko wtedy ten ostatni rzut był celny i musieliśmy przełknąć gorycz porażki.

Takie prowadzenie na początku meczu jest często zgubne, co pokazał mecz z Astorią. W nasze szeregi wkradło się rozluźnienie, za to rywale nie mieli nic do stracenia i po przerwie wyszedł całkowicie inny zespół. My się pogubiliśmy, byliśmy nieskuteczni i zgotowaliśmy sobie taki horror. Zdarzają się jednak takie mecze, wygraliśmy jedną kwartę z czterech, ale dało nam to dwa punkty. Trzeba się cieszyć i myśleć już o następnym spotkaniu.

Pod koniec meczu sfaulowałeś Pawła Lewandowskiego, uniemożliwiając Astorii doprowadzenie do rzutu za trzy. Myślałeś w tym momencie jedynie o przerwaniu akcji, czy faktycznie skalkulowałeś, że ten faul da Astorii tylko dwa wolne?

- Było to przemyślane przewinienie. Zdecydowanie chciałem zabrać trochę czasu i sfaulować Pawła, żeby nie dopuścić go do rzutu trzypunktowego. Okazało się, jak wynika z końcowego rezultatu, że to było dobre przewinienie.

Mieliście znacznie zawężoną rotację, a wygraliście na trudnym terenie. To w jakimś stopniu także pokazuje waszą siłę.

- Tak, mamy ostatnio małe problemy zdrowotne w drużynie. Musimy sobie z tym radzić. Taki jest sport, że przytrafiają się kontuzje. Nie ma ludzi niezastąpionych, tak więc w tym czasie jest szansa dla innych, żeby wspomóc zespół. Mam jednak nadzieję ze Piotrek Hałas i Wojtek Barycz wrócą najszybciej, jak to możliwe.

Porozmawiajmy ogólnie o waszych ostatnich występach. Idziecie jak burza. Cztery kolejne zwycięstwa i to z nie byle kim. Chyba jest się z czego cieszyć?

- Dokładnie. Złapaliśmy rytm, który chcemy podtrzymać. Trzeba też zauważyć, że nie mamy jednego, czy dwóch zawodników, na których spoczywa gra. Tu gra zespół. Raz zapali jeden, innym razem drugi. W Bydgoszczy był nim Tomek Bzdyra, a w kolejnym meczu może będzie to ktoś inny. Musimy cały czas kontynuować taką pracę, jaką wykonujemy na treningach, aby myśleć o grze w górnej części tabeli.

Generalnie, spoglądając na wasze wyniki, przyznać trzeba, że radzicie sobie bardzo dobrze. Przegrane z Legią i Sokołem nie były wysokie, a w Krośnie podnieśliście się i znacznie zmniejszyliście straty.

- Te porażki bolały. Będziemy chcieli zrewanżować się tym ekipom w drugiej rundzie.

Obecnie jesteście w czwórce. Ale chyba trudno nazwać was jednak czarnym koniem, bo byliście typowani do tego miejsca. A czy stać was na coś więcej?

- Też nie nazwałbym nas czarnym koniem. Mamy doświadczonych zawodników i uważam, że w tym momencie mogliśmy być wyżej w tabeli. Rzeczywistość jest jednak inna, sezon jeszcze trwa i będziemy walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli. Przed sezonem przyszło trzech nowych zawodników i potrzebowaliśmy czasu, żeby wdrożyć się w system.

Karol Szpyrka: Nie nazwałbym nas czarnym koniem. Mogliśmy być wyżej w tabeli
Karol Szpyrka: Nie nazwałbym nas czarnym koniem. Mogliśmy być wyżej w tabeli

Teraz pół żartem, pół serio. Karol Szpyrka to synonim sukcesu? Dwa lata temu WKK z tobą w składzie był w finale ligi, sezon temu Sokół podobnie. Idąc tą drogą...

- Miło takie coś słyszeć. Jak już jesteśmy w tym temacie, to muszę powiedzieć, że coś w tym jest. Na 9 sezonów rozegranych w pierwszej lidze, w drużynach, w których byłem, tylko w dwóch pierwszych sezonach w Resovii Rzeszów nie dochodziłem do pierwszej czwórki w play-off. W kolejnych udawało się być w najlepszej czwórce sezonu, w tym trzy razy awansować do ekstraklasy. Nie doświadczyłem gry poza ósemką i szczerze nie chcę tego doświadczyć. W każdym razie na tym etapie sezonu zawsze koncentruję się na tym, aby wejść do play-off. A co dalej, czas pokaże.

Jak ocenisz swoją obecną formę? W twojej grze są jeszcze pewne rezerwy?

- Początek sezonu był dla mnie ciężki. Miałem problemy które już są za mną. Teraz z każdym meczem czuję się coraz lepiej. Myślę, że w każdym z nas są spore rezerwy i zawsze oczekuje się od siebie więcej.

Święta Bożego Narodzenia za pasem. Jakiego prezentu oczekuje Karol Szpyrka pod choinką?

- Tu nie będę ułatwiał sprawy mojej żonie (śmiech). Prezenty prezentami, ale najbardziej cieszą te święta z tego względu, że są wyjątkowe - moje ulubione. Można spotkać się w rodzinnym gronie i spędzić ze sobą trochę czasu.

Rozmawiał Dawid Siemieniecki

Komentarze (0)