Grzegorz Kukiełka wraca do Zielonej Góry. "To zawsze są jakieś dodatkowe emocje"

W niedzielę Anwil zagra na wyjeździe ze Stelmetem. Dla jednego z graczy Rottweilerów, Grzegorza Kukiełki, będzie to wyjątkowe spotkanie. 32-latek pochodzi bowiem z Zielonej Góry i liczy na dobry występ w swoim mieście.

Zanim Stelmet Zielona Góra skupi swoją uwagę na meczu z odradzającym się niczym Feniks z popiołów Anwilem Włocławek, mistrzowie Polski zagrają w Eurolidze z Pinarem Karsiyaka Izmir. Tymczasem Rottweilery już od kilku dni przygotowują się do spotkania z czempionem, a graczem, dla którego niedzielne starcie będzie wyjątkowe jest Grzegorz Kukiełka.

32-letni zawodnik przywdziewa trykot Anwilu Włocławek dopiero od tego sezonu. Wcześniej grał przez kilka lat w Polpharmie Starogard Gdański, ale jest rodowitym zielonogórzaninem i wychowankiem Zastalu. Na poziomie ekstraklasy miał okazję występować w "swoim" klubie w sezonie 2010/2011, kiedy to notował przeciętnie 3,2 punktu na mecz.

- Oczywiście, że ten mecz ma dla mnie duże znaczenie. Zagram u siebie, w swoim mieście. To zawsze są jakieś dodatkowe emocje. Cóż, zobaczymy jak to będzie z minutami na parkiecie. Przede wszystkim liczę jednak na dobry występ drużyny i nie zaprzątam sobie głowy innymi rzeczami - mówi Kukiełka na dwa dni przed starciem w hali CRS. W hali, która w tym (a także również w poprzednim) sezonie nie padła łupem żadnej drużyny Tauron Basket Ligi!

Stelmet wygrał kolejne 23 mecze u siebie w rozgrywkach 2014/2015 (które zwieńczył mistrzostwem) oraz wszystkie pięć spotkań w obecnym sezonie. Anwil jest więc kolejnym zespołem, stającym przed szansą przerwania fantastycznej serii.

- Hala CRS długo stoi niepokonana. Bardzo długo. Fani wspierają drużynę, trybuny niosą koszykarzy, a ci są po prostu skuteczni. Na pewno spróbujemy odebrać ten atut zawodnikom Stelmetu, ale też nie patrzymy na ten mecz z perspektywy przełamywania jakichś rekordów. Liczy się dobra gra, dobra defensywa i dwa punkty - dodaje Kukiełka i zaznacza, że właśnie skuteczna, zespołowa obrona to numer 1 na liście rzeczy absolutnie do wykonania w pojedynku z mistrzem.

- Na wyjazdach zawsze gra się trudniej, więc wszystko zaczyna się od dobrej defensywy. Stelmet bardzo skutecznie napędza kontry i to jest nasz główne zadanie na to spotkanie. Nie pozwolić gospodarz złapać tej szybkości. Do tej pory na wyjazdach graliśmy słabiej, niż u siebie, więc byłoby super, gdyby udało nam się zmienić tę sytuację - tłumaczy 32-letni rzucający.

Doświadczony strzelec wystąpił w 10 z 11 meczów Anwilu w tym sezonie, a także grał w serii sparingów. I w meczach przed rozpoczęciem rozgrywek spisywał się bardzo pozytywnie. Tymczasem w trakcie ligi stracił impet, co ma także przełożenie w statystykach - Kukiełka nie trafił jeszcze żadnej trójki, choć przecież w poprzednich latach wielokrotnie pokazywał, że to jego mocna strona. Uśmiechem losu byłoby więc, gdyby odblokował się w swoim mieście w meczu z drużyną, która go wychowała koszykarsko. Tym bardziej, że Stelmet - zmęczony ciągłymi podróżami i grą na dwa fronty - prawdopodobnie jest w słabszej formie fizycznej, co pokazał przegrany mecz ze Startem Lublin w poprzedniej kolejce.

- Trudno określić, czy Stelmet jest obecnie w dołku, boryka się z jakąś zadyszką czy to jednak był wypadek przy pracy. Dla nas oczywiście byłoby korzystniej, gdyby zielonogórzanie trafili na jakiś słabszy moment, aczkolwiek z drugiej strony - my nie powinniśmy się zajmować takimi rzeczami. W niedzielę wyjdziemy na parkiet niezależnie od sytuacji i będziemy chcieli pokonać mistrza. Z mojej strony na pewno mogę zapewnić, że jeśli pojawię się w grze, oddam wszystko, co mogę. Na trybunach zasiądzie rodzina, znajomi i nawet jeśli nie będą mogli patrzeć na mój dłuższy występ, liczę, że obejrzą dobre, emocjonujące spotkanie z happy endem dla nas - zakończył zawodnik Anwilu.

Źródło artykułu: