Kamil Łączyński o meczu ze Stelmetem: Napadniemy i zwiążemy Koszarka

- Jestem przekonany, że będą chcieli zrobić wszystko, aby ich seria wygranych spotkań w domu nie została przerwana - mówi Kamil Łączyński przed meczem ze Stelmetem Zielona Góra i dodaje, że ma plan na playmakera gospodarzy, Łukasza Koszarka.

Anwil Włocławek zmierzy się ze Stelmetem Zielona Góra w najciekawszym meczu nadchodzącej kolejki Tauron Basket Ligi. Rottweilery pokonały w ostatniej kolejce Siarkę Tarnobrzeg, natomiast mistrzowie Polski sensacyjnie ulegli Startowi Lublin na wyjeździe.

Outsider ligi jako pierwszy zespół w ekstraklasie pokazał, że zielonogórzanie to zespół złożony z ludzi, a nie robotów czy cyborgów zaprogramowanych na wygrywanie w każdym meczu i każdych okolicznościach. A takie przecież można było odnieść wrażenie, oglądając wcześniejszych dziewięć meczów Stelmetu w ekstraklasie.

- Nie sądzę, by Start pokazał jak należy grać, aby pokonać Stelmet. Prawda jest taka, że pokonać można każdego, bo każdy zespół ma swoje słabsze momenty. Być może zielonogórzanie nieco zlekceważyli rywali, być może byli zmęczeni podróżą z Aten. Teraz to już nie ma większej różnicy. My nie patrzymy na tamten mecz, skupiamy się na sobie i na tym by wygrać. Jesteśmy zmotywowani, jesteśmy nastawieni na walkę i nie sugerujemy się z tym, że gramy z mistrzem. Czy to mecz z mistrzem, czy z outsiderem - punktów można zdobyć w każdym spotkaniu tylko dwa - mówi Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu Włocławek, na kilka dni przed pojedynkiem z zielonogórzanami.

O ile włocławianie już od wtorku przygotowują się do meczu ze Stelmetem, o tyle ekipa Saso Filipovskiego jeszcze nie myśli o spotkaniu z Anwilem. Zielonogórzanie koncentrują się przede wszystkim na piątkowym starciu z tureckim Pinarem. Starciu, które ostatecznie rozstrzygnie o miejscu Stelmetu po fazie grupowej Euroligi.

- Trudno ocenić jednoznacznie, czy porażka w Lublinie wpłynie, negatywnie bądź pozytywnie, na zawodników Stelmetu. Na pewno będą chcieli zrehabilitować się za porażkę ze Startem, ale przecież między meczem z nimi, a z nami, zielonogórzanie grają jeszcze spotkanie w Euroligi, więc zapewne nie myślą jeszcze o nas - potwierdza Łączyński, choć nie wynika z jego słów jednoznacznie czy to, że Anwil ma między meczami kilka dni przerwy działa na korzyść włocławian, czy może jednak napięty harmonogram gier mistrza powoduje, że zawodnikom z Winnego Grodu trudniej wypaść z rytmu. Jedno jest natomiast pewne: determinacji ekipie przyjezdnej nie zabraknie.

- Możliwe, że motywacja przed tym spotkaniem będzie trochę większa, ale to nie będzie celowe, raczej - jeśli już - zadziała podświadomość. Każdy z nas jest profesjonalistą i gra na 100 procent możliwości oraz umiejętności w każdym kolejnym spotkaniu, nie patrząc na rywala - dodaje rozgrywający Anwilu.

Włocławianie są kolejnym zespołem, który staje przed wielkim wyzwaniem - pokonać Stelmet u siebie. Niesamowita seria bez porażki na własnym parkiecie zielonogórzan to nie tylko pięć wygranych meczów w tym sezonie w hali CRS. To także 23 zwycięstwa w poprzednich rozgrywkach.

- Jestem przekonany, że będą chcieli zrobić wszystko, aby ich seria wygranych spotkań w domu nie została przerwana. Bo przecież nie chodzi tylko o mecze w obecnych rozgrywkach, ale także rozgrywkach wcześniejszych. Na pewno będą mocno bronić swojej twierdzy - tłumaczy Łączyński, który wespół z Robertem Skibniewskim stanie w szranki z innym reprezentacyjnym playmakerem, Łukaszem Koszarkiem. Czy duet z Włocławka zatrzyma rozgrywającego Stelmetu?

- Napadniemy go przed meczem, złapiemy go, zwiążemy i przywiążemy do autobusu - mówi z humorem 26-letni zawodnik, dodając - Tak naprawdę to mam nadzieję, że obaj z Robertem zagramy po prostu dobry mecz. Dotychczas zdarzało się tak, że albo ja, albo on graliśmy lepsze zawody, więc myślę że najwyższy czas abyśmy wspólnie rozegrali dobre spotkanie w ataku i obronie. Bardzo na to czekam i liczę, że tak się właśnie stanie, dzięki czemu całej drużynie będzie grało się łatwiej.

Źródło artykułu: