Vlad Moldoveanu: Mentalność jak Barcelona

- Największe marki nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu, nigdy się nie zatrzymują. Taka jest na przykład Barcelona, a my próbujemy mieć podobną mentalność - powiedział po zwycięstwie nad Anwilem skrzydłowy Stelmetu, Vlad Moldoveanu.

W meczu z Anwilem Włocławek Stelmet Zielona Góra nie pozostawił złudzeń co do tego, który zespół jest aktualnie lepszy. Gospodarze zagrali koncertowo, wykorzystali wszystkie słabości zespołu z Kujaw i ostatecznie zwyciężyli aż 91:64.

- Naszym głównym celem na to spotkanie było... zagranie go od początku do końca tak mocno i tak intensywnie, jak to tylko możliwe. Jeśli mniejsze kluby powinny uczyć się czegoś od tych największych, to jest to właśnie ta cecha. Największe marki nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu, nigdy się nie zatrzymują. Taka jest na przykład Barcelona, a my próbujemy mieć podobną mentalność - powiedział Vlad-Sorin Moldoveanu i idealnie tym samym oddał to, co cechowało grę zielonogórzan w niedzielnym starciu.

Niezależnie od wyniku i rozmiarów prowadzenie, koszykarze Stelmetu motywowali się do agresywnej gry w defensywie, pomagali sobie, gdy piłka trafiała do najważniejszych postaci Anwilu, czyli Davida Jelinka i Chamberlaina Oguchiego (pierwszy 2/9, drugi 6/20 z gry), a po każdej stracie gości napędzali kontry.

Z pewnością wielki wpływ na grę mistrzów Polski miała ostatnia seria porażek, włączając w nią niechlubną przegraną w Lublinie z jedną ze słabszych drużyn Tauron Basket Ligi we wcześniejszej kolejce.

- Byliśmy bardzo zdenerwowani po tamtej porażce. Mieliśmy w zespole sporo kontuzji, rywal trafił na swój dobry dzień i nasz słaby i tak to wyszło. Na szczęście przeciwko Anwilowi mogliśmy zagrać pełnym składem, co przełożyło się na wysoką intensywność gry i bardzo dobrą defensywę - stwierdził Moldoveanu.

- Nasz system polega na wzajemnej pomocy i bardzo dużej agresywności w grze obronnej. Próbujemy, cały czas się tego jeszcze ucząc, grać jak jeden organizm, a nie jak dwunastu odrębnych zawodników - dodał rumuński skrzydłowy, dla którego mecz z Anwilem był pierwszym w lidze od ponad miesiąca.

Wcześniej koszykarz leczył kontuzję i nie trenował z zespołem. Powrót na parkiet wypadł korzystnie. Nie tylko Stelmet odniósł zwycięstwo, ale sam zawodnik miał niemały wkład w wygraną w postaci 10 punktów i sześciu zbiórek. Jak sam przyznaje, w każdej kolejnej akcji skupiał się tylko na tym, aby poprawnie wykonywać zadania powierzone przez sztab trenerski, koncentrował się na dobrej obronie i realizacji zadań ofensywnych.

- Nie zastanawiałem się ani nad tym, jaki jest wynik, ale ile czasu zostało. Po prostu grałem. Jak rozbrzmiała końcowa syrena, wiedziałem, że wygraliśmy. To jest ta cecha, o której wcześniej mówiłem, cecha mistrzów, czyli to, że naprawdę grają do samego końca - zakończył Moldoveanu.

Komentarze (0)