W I dzień świąt Bożego Narodzenia władze Stelmetu BC Zielona Góra poinformowały o zakończeniu współpracy z J.R. Reynoldsem. Amerykanin rozstał się z klubem z Winnego Grodu za porozumieniem stron. W komunikacie prasowym można było przeczytać, że zawodnik jest niemal o krok od podpisania umowy z Crveną Zvezdą Belgrad, która już niedługo przystąpi do rozgrywek w TOP16 Euroligi.
Była to dość zaskakująca wiadomość, bo Reynolds nie najlepiej radził sobie w tych rozgrywkach. Zawodnik zagrał w sześciu meczach, zdobywając w nich średnio niespełna pięć punktów i 2,5 asysty. Ostatecznie zawodnik wylądował w tureckim zespole - Torku Konyaspor.
Przedstawiamy rozmowę z Januszem Jasińskim, właścicielem Stelmetu BC Zielona Góra, który odsłania kulisy rozstania się z amerykańskim combo-guardem.
WP SportoweFakty: Czy Stelmet BC musiał rozstać się z J.R. Reynoldsem?
Janusz Jasiński: Cała sytuacja wyszła na prośbę agenta J.R. Reynoldsa. Amerykanin miał ciekawą propozycję na stole, ale chyba się przeliczył, bo ostatecznie nie trafił do zespołu z Belgradu. Nie był tam pierwszą opcją i klub wybrał innego zawodnika. Ostatecznie trafił do Turcji.
To prawda, że zawodnik mógł odejść jeszcze przed meczem z Asseco Gdynia?
- Nieco przeciągnęliśmy całą sprawę, ponieważ nie chcieliśmy destabilizować drużyny przed meczem z Asseco Gdynia. Cały temat rozgrywał się po spotkaniu. Załatwiliśmy wszystko w ciągu 10 minut.
To chyba była prosta decyzja dla was? Gracz zawodził, a można było przy okazji nieco "zluzować" budżet.
- Do ostatniej chwili się wahaliśmy. Ostatecznie zadecydowała rozmowa z trenerem. Uznaliśmy, że damy radę utrzymać system narzucony przez Filipovskiego nawet bez Reynoldsa. Nasza przygoda w Eurolidze się zakończyła i zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy na tyle silny skład, iż możemy się pożegnać z J.R. Reynoldsem.
Mocno pana rozczarował Reynolds?
- Trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że J.R. Reynolds przez większość czasu w Zielonej Górze był kontuzjowany i trudno tak naprawdę było oceniać jego potencjał. Nie ukrywam, że jego ostatni dobry mecz miał miejsce jeszcze w okresie przygotowawczym. Wówczas w Berlinie rywalizowaliśmy z Albą. Mogę przyznać, że wówczas właśnie Reynoldsa typowałem na największą gwiazdę zespołu. Po to był ściągany, aby odgrywać ważną rolę w drużynie. Stało się jednak zupełnie inaczej.
Podobno mocno o niego walczyliście z innymi zespołami. To prawda?
- Tak. Mocno biliśmy się o jego osobę z kilkoma innymi klubami. Nie było łatwo podpisać z nim kontraktu. Postawił dość wysokie wymagania finansowe. To wszystko niestety później zadziało przeciwko niemu.
Nie dźwignął presji?
- Często bywa tak, że jeśli coś ci nie funkcjonuje, a jest drogie, to zawsze szukasz rozwiązań. Dlatego J.R. Reynolds cały czas był u nas na tapecie. Może wywieraliśmy na niego za dużą presję? Nie mógł się u nas odnaleźć. Sam przyznał, że w karierze nie miał tylu kontuzji.
Rozmawiał Karol Wasiek