[b]
WP SportoweFakty: Ponieśliście w Gdyni już siódmą porażkę w tym sezonie, ale wydaje się, że spokojnie mogliście z Trójmiasta wyjechać z tarczą. Przegraliście na własne życzenie?[/b]
Paweł Leończyk: Tak, to prawda. Przez większą część meczu to my prowadziliśmy. Co prawda nasza przewaga nie była wysoka, ale byliśmy z przodu. W końcówce wszystko było "na styku", ale niestety przegraliśmy. Nie ma co ukrywać, że w Gdyni jest bardzo trudny teren. Asseco gra tutaj agresywnie, zacieśnia strefę podkoszową.
Kiedyś jeden z koszykarzy powiedział, że z drużyną Asseco trzeba pójść "na noże", aby wygrać w Gdyni. Faktycznie tak jest?
- Zdecydowanie. Asseco gra naprawdę bardzo twardo i agresywnie. Trzeba im na to odpowiedzieć.
Wydaje się, że przez większą część meczu ten plan realizowaliście.
- Tak. Był nawet taki moment, że prowadziliśmy siedmioma punktami i mogliśmy powiększyć przewagę. Niestety nie zrobiliśmy tego, a przy okazji zostaliśmy ukarani. Asseco w ciągu minuty zdobyło dziewięć oczek i wyszło na prowadzenie.
To był kluczowy moment meczu?
- Myślę, że tak. Chwila zapomnienia kosztowała nas wygraną. To był moment przełamania dla gospodarzy. Asseco te rzuty oddało z czystych pozycji. Najlepsi rzucający byli otwarci. Nie można tak grać w obronie. Nie ma co ukrywać, że popełniliśmy dziecinne błędy.
[b]
Czy zgodzisz się z tym, że w waszej grze jest coraz więcej pozytywów?[/b]
- Tak, chociaż uważam, że czasami jest jeszcze zbyt dużo wariackich decyzji. Podpalamy się. Niestety nie zawsze z naszej szybkiej gry są korzyści. Popatrzmy na mecz w Gdyni. Wykluczmy cztery proste straty, co daje nam cztery posiadania. Z tego urodzi się cztery-pięć punktów i szansa na zwycięstwo jest jeszcze większa. Niestety tego później brakuje. Jesteśmy nową drużyną z trenerem i cały czas siebie nawzajem poznajemy.
Ta "śpiewka" o wzajemnym poznawaniu jest cały czas aktualna?
- Trzeba sobie powiedzieć, że nasz trener debiutuje w tej roli w TBL. Dla niego wiele sytuacji jest nowych. Ze składu z poprzedniego sezonu zostało tylko trzech zawodników. Dużo przed nami. Mam nadzieję, że będą to pozytywne sprawy.
Obrona na plus?
- Nie jest najgorzej. Chociaż trudno mówić o tym, że defensywa jest dobra, skoro przegraliśmy w ostatnim meczu...
Te wstawki obrony na całym bosku to ma być wasz punkt rozpoznawczy?
- To całkiem nieźle funkcjonuje. Kilka piłek przez to udało się wyrwać. Nie zawsze jednak chodzi o wyrywanie piłek rywalom, a bardziej wybicie z rytmu. Nie ukrywajmy jednak, że jak uda się zrobić 2-3 przechwyty w meczu, to można być zadowolonym.
Jak czujesz się w zespole King Wilków Morskich Szczecin?
- Czuję się dobrze, ale brakuje nieco zwycięstw. Gdy one przyjdą, to będzie jeszcze lepiej. Czasami jestem bardziej obsługiwany przez kolegów, a czasami mniej. Zależy od meczu. Chcę pomagać drużynie. Ostatnio mieliśmy passę trzech zwycięstw. Szkoda, że nie udało się podtrzymać naszej serii.
Rozmawiał Karol Wasiek