Jeszcze do niedawna w Starogardzie Gdańskim panowały fatalne nastroje, gdyż drużyna zajmowała ostatnie miejsce w tabeli z zaledwie jednym zwycięstwem i tylko niepoprawni optymiści wierzyli w jej odrodzenie. Po zakontraktowaniu Mindaugasa Budzinauskasa Farmaceuci jednak wyraźnie odżyli i z każdym kolejnym tygodniem widoczna jest praca litewskiego szkoleniowca.
Przełomowym meczem dla nich okazał się pojedynek z Asseco Gdynia, po którym zespół uwierzył, że może wygrywać. Potwierdził to cztery dni później w Koszalinie, kontrolując od pierwszej do ostatniej minuty losy spotkania z kolejnym rywalem, odnosząc tym samym drugą wygraną z rzędu. Mimo tego koszykarze starają się tonować optymizm, zdając sobie sprawę, że dalej znajdują się w dołach ligowej tabeli.
- Przez trzy tygodnie mieliśmy taką sytuację, że było ciężko - przypomina Uros Mirkovic. - Przegraliśmy jedenaście meczów, wygraliśmy tylko jeden i wtedy powiedziałem, że jest ciężko, ale trzeba być pozytywnie nastawionym. Teraz, gdy wygraliśmy dwa mecze z rzędu różnicą 30. punktów powiem, że trzeba być skromnym i nie skakać za dużo do góry, bo jeszcze nic się nie stało - podkreśla Serb.
Okazja do kolejnego triumfu Kociewskich Diabłów już w czwartkowy wieczór. Do Starogardu Gdańskiego przyjadą King Wilki Morskie Szczecin, a w niedzielę WKS Śląsk Wrocław. Wydaje się, że w takiej dyspozycji Polpharmę stać na odniesienie kolejnych zwycięstw.
- Musimy zostać na ziemi. Jeszcze wiele meczów mamy do końca - zaznacza Uros Mirkovic.