Kacper Młynarski: Jest fatalnie. Nie mogę się wstrzelić

- Jest fatalnie. Nie mogę się wstrzelić. Wpadłem w dołek, z którego trzeba wyjść i to jak najszybciej - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Kacper Młynarski, gracz Siarki Tarnobrzeg.

[b]

WP SportoweFakty: W ostatnim czasie sporo mówi się o twoim braku skuteczności z gry. W meczu z Treflem Sopot pogłębiłeś chyba swój kryzys pod względem nietrafionych rzutów do kosza.[/b]

Kacper Młynarski: Na szczęście coś w meczu z Treflem Sopot trafiłem, więc przerwałem tę niekorzystną passę. Mimo wszystko jest fatalnie. Co tutaj dużo gadać - nie mogę się wstrzelić. Myślę, że to bardzo rzutuje na wyniki drużyny. Trzeba iść do przodu i liczyć na to, że te rzuty zaczną wpadać. Jeżeli nie będę zdobywał punktów, to nie mamy za dużych szans zwyciężać w kolejnych meczach.

Trener Pyszniak nie przebiera w słowach: "Młynarski jest cieniem zawodnika sprzed kontuzji. Bardzo słabo się prezentuje." Jak reagujesz na takie słowa?

- Myślę, że jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. Bardzo solidnie przepracowałem lato, aby być gotowym do gry. Nie mam problemów ze zbiórkami, czy wygrywaniem pojedynków jeden na jeden. W zbiórkach, asystach, czy przechwytach wypadam tak samo, jak przed kontuzją. Kwestia jest brak skuteczności. Tutaj jest największy problem. Wpadłem w dołek, z którego trzeba wyjść.

W poprzednim sezonie byłeś jedną z rewelacji rozgrywek. Teraz rywale już cię odczytują?

- Może trochę tak, ale uważam, że w głównej mierze zależy to od systemu naszej gry. W tym roku jest on nieco inny. W minionym sezonie był Dominique Johnson, który potrafił skupić na sobie kilku obrońców. Pozostali gracze byli wówczas otwarci.

Kacper Młynarski: Wpadłem w dołek
Kacper Młynarski: Wpadłem w dołek

W tym sezonie tak łatwych pozycji już chyba nie masz?

- Dokładnie. Często jestem zmuszony do rzutów w ostatnich sekundach. Zwykle są one z nieprzygotowanych pozycji. Nie ma co jednak narzekać. Taka jest koszykówka i trzeba walczyć ze swoimi słabościami.

Gra Siarki jest łatwa do odczytania?

- Myślę, że rywale znają nasze ruchy. Gramy kilka prostych zagrywek. Strzelcy, tacy jak Gary Bell, Kuba Zalewski i ja, mają problem, bo nie mogą znaleźć sobie otwartych pozycji. Na początku sezonu było łatwiej, bo przeciwnicy nie do końca nas znali.

[b]

Obserwujesz swoje statystyki czy starasz się nie zaprzątać tym głowy?[/b]

- Wiadomo, że docierają do mnie wszystkie sygnały. Zdaję sobie sprawę, że mam takie procenty, ale nie siedzi mi to w głowie. Na boisku o tym w ogóle nie myślę. Staram się też w inny sposób pomóc drużynie.

Jak reaguje trener? Krzyczy czy bardziej motywuje?

- Trener bardzo dobrze mnie zna. Wie, że nie mam problemów z pewnością siebie. W tej chwili jestem po prostu zablokowany. Muszę wrócić do formy strzeleckiej.

Druga połowa z Treflem Sopot zdobyliście zaledwie 17 punktów.

- To była tragedia. Brak słów. Tutaj dokładnie widać to, o czym mówiłem wcześniej. Rywale po pierwszej połowie nas odczytali i wiedzieli, co będziemy grali. Później zostaje nam jedynie gra jeden na jednego, a wszyscy wiedzą, jak to się zwykle kończy.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: