Rosa Radom wygrała dziewiąte spotkanie z rzędu, tym razem pozostawiając w walce Anwil Włocławek. Rottweilery przyjechały do Włocławka po czterech kolejnych wygranych, licząc na przedłużenie dobrej passy. Niestety dla nich, fragment meczu między 33. a 40. minutą przegrały aż 4:18 i cały mecz 54:68.
- Trzeba pogratulować zespołowi z Radomia i trenerowi Kamińskiemu, który robi w całym sezonie świetną robotę i jego zespół gra naprawdę świetnie - powiedział po zakończeniu spotkania szkoleniowiec Anwilu, Igor Milicić.
Anwil przez kilka dni przygotowywał się do meczu z będącą w gazie Rosą, ale już pierwsze minuty uwidoczniły braki w koncentracji. Ani David Jelinek, ani Fiodor Dmitriew nie kończyli akcji celnymi rzutami, choć drużyna wypracowywała otwarte pozycje. Tym samym, trener Milicić już po nieco ponad trzech minutach musiał poprosić o przerwę przy stanie 2:7. Jego zawodnicy obudzili się z marazmu jednak dopiero w momencie, gdy radomianie zdobyli sześć kolejnych punktów.
- Przygotowywaliśmy się do tego meczu bardzo skrupulatnie i część naszych założeń wykonaliśmy. Wiedzieliśmy, że tutaj w Radomiu są bardzo twarde obręcze i nie możemy liczyć tylko na rzuty z dystansu, tym bardziej, że nie byliśmy w dobrej dyspozycji rzutowej - dodał chorwacki trener.
Poza brakiem skuteczności (tylko 34 procent w całym meczu i 27 do przerwy), włocławianie mieli problem z kontrolą piłki. 15 strat i aż 13 przechwytów radomian to statystyka, u której należy szukać przyczyn porażki Anwilu. Taktycznie Rosa nie zaskoczyła przeciwnika niczym szczególnym, ale różnica leżała - prawdopodobnie - w koncentracji.
- Niestety, to już kolejne spotkanie, w którym notujemy 15 strat. To nie może się zdarzyć i musimy to poprawić. Nasze błędy bezpośrednio spowodowały, że Rosa momentalnie je wykorzystywała i wyprowadzała kontry - powiedział Milicić, kończąc swoją wypowiedź - Musimy przeanalizować dlaczego czwarta kwarta wyglądała tak, jak wyglądała i z czego wzięła się nasza słaba dyspozycja. Nie tak to miało wyglądać. Chcieliśmy zostać w w grze jak najdłużej, a tymczasem stało się inaczej. Czy to jest brak siły, kondycji czy koncentracji to musimy przeanalizować.
Porażka - po wcześniejszych czterech zwycięstwach drużyny - nie przekreśla oczywiście żadnych szans drużyny z Włocławka na dalszą walkę o czołowe lokaty. Bilans 12:5 to nadal wynik bardzo korzystny, a 68 punktów straconych na wyjeździe w walce z drugim zespołem TBL to również rezultat, z którego można wyciągać pozytywy. Strefa Anwilu długimi momentami wybijała radomianom pomysły na grę w ataku.
W dużym uroszczeniu - zabrakło skuteczności w ataku. Trudno jednak oczekiwać, by zespół grał porywająco w ofensywie, gdy liderowi Davidowi Jelinkowi brakuje agresywności, w drużynę wdraża się dwóch nowych graczy (Danilo Andjusić i rozgrywający pierwszy mecz od ponad miesiąc, a do tego będący po chorobie Michał Chyliński), a cały zespół pudłuje cztery razy z rzędu z otwartych pozycji w czwartej kwarcie, gdy rywale odskakują po kolejnych udanych akcjach. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można twierdzić, że w kolejnym spotkaniu taki scenariusz już się nie powtórzy.