C.J. Harris: W meczu z Anwilem była "chemia" na parkiecie
W spotkaniu z Anwilem amerykański snajper Rosy po raz kolejny był liderem swojej drużyny, prowadząc ją do wygranej. - Mieliśmy wiele przechwytów, po których zdobywaliśmy łatwe punkty - powiedział.
W niedzielny wieczór Rosa pokonała Anwil 68:54 w hicie szesnastej kolejki Tauron Basket Ligi, a po raz kolejny jej zdecydowanym liderem był C.J. Harris, autor 20 punktów (skuteczność 5/8 z gry, w tym 2/5 z dystansu) i czterech zbiórek.
Po pierwszej kwarcie gospodarze prowadzili 15:10. - Zagraliśmy bardzo dobre zawody, od początku świetnie spisywaliśmy się w obronie. To było trudne spotkanie, z twardą walką - ocenił Amerykanin tuż po ostatniej syrenie.Później jednak włocławianie zaczęli systematycznie odrabiać niewielką stratę. Przed rozpoczęciem czwartej części wygrywali nawet jednym punktem. Ostatnie 10 minut należało już do podopiecznych Wojciecha Kamińskiego. - Wszyscy wykonaliśmy kapitalną pracę na parkiecie, czuć było między nami "chemię", każdy się nawzajem wspierał, na czym skorzystałem również ja. Koledzy kreowali mi miejsce na parkiecie, często mogłem trafiać z czystych pozycji - podkreślił Harris.
Radomianie wiele ważnych punktów zdobyli po kontrach. Aż pięć razy piłkę zabrał rywalom Torey Thomas. On i koledzy łącznie zrobili to 13-krotnie, przy zaledwie dwóch takich zagraniach przeciwników. - Zanotowaliśmy wiele przechwytów, po których mogliśmy zdobyć łatwe punkty w szybkim ataku - przyznał 24-latek.
Rzucający zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny był niedzielny triumf w kontekście układu tabeli. Druga Rosa ma teraz 29 punktów na koncie - wprawdze tyle samo co Anwil, który po porażce spadł na czwarte miejsce - ale jedno starcie rozegrane mniej i zdecydowanie lepszy bilans (13-3 przy 12-5 włocławian). - Zgadza się, to bardzo istotne zwycięstwo, ponieważ powiększyliśmy przewagę nad Anwilem. Ponadto zrewanżowaliśmy się temu rywalowi za porażkę w pierwszym meczu, wygraliśmy większą rożnicą, niż oni pokonali nas u siebie - skomentował.