Jakub Karolak wrócił do rodzinnego miasta i wygrał. "Nie ma sentymentów"

Urodzony w Lublinie, a grający na co dzień w barwach PGE Turowa Zgorzelec Jakub Karolak wrócił w minioną niedzielę do rodzinnego miasta. Jego drużyna pokonała Start 101:78, a on sam był jednym ze skuteczniejszych zawodników PGE Turowa.

- To było jedno z tych spotkań, które po prostu musieliśmy wygrać ze względu na nasze miejsce w tabeli. Wszyscy wiemy w jakim jesteśmy położeniu, mamy dziewięć porażek i choć inne zespoły też mają tyle, to jednak mają również więcej zwycięstw od nas. Dlatego bardzo ważne było dla nas, aby tutaj wygrać - powiedział po zakończeniu spotkania ze Startem Lublin trener PGE Turowa Zgorzelec, Piotr Ignatowicz.

Ze słowami swojego szkoleniowca zgadza się utalentowany rzucający obrońca Jakub Karolak. - Tak jak trener powiedział, to dla nas bardzo ważne zwycięstwo, zwłaszcza w kontekście awansu do play-off. Tabela jest bardzo spłaszczona. Cztery-pięć drużyn ma dziewięć porażek na koncie, więc kolejna przegrana skomplikowałaby nam jeszcze sytuację w tabeli - stwierdził Karolak.

Dla 22-letniego rzucającego obrońcy niedzielne spotkanie było wyjątkowe. W końcu Karolak urodził się w Lublinie i to tam - podobnie jak jego ojciec, były reprezentant Polski Piotr Karolak - stawiał swoje pierwsze kroki w koszykówce.

- W Hali Globus co prawda nigdy nie grałem, gdyż lata młodzieńcze spędziłem w hali MOSiRu, to jednak powrót do Lublina był oczywiście bardzo miły. Zawsze fajnie jest wrócić do domu i spotkać znajomych. Na parkiecie jednak nigdy nie ma sentymentów - powiedział rzucający obrońca PGE Turowa.

W meczu w Lublinie, Karolak zdobył 13 punktów i był jednym ze skuteczniejszych zawodników zgorzelczan. Jego dorobek przyczynił się do bardzo wysokiego zwycięstwa PGE Turowa, 101:78.

- Ten wynik, 101 punktów zdobytych, świadczy o naszej bardzo dobrej postawie w ataku. Mieliśmy 67 procent skuteczności za dwa. W obronie nie do końca jednak graliśmy dobrze, ale wydaje mi się, że i tak progres w naszej grze jest widoczny - zakończył Karolak.

Komentarze (0)