Sukces Pszczółki AZS UMCS w Pucharze Polski. "Faworyt nie zawsze wygrywa"

Od piątku do niedzieli w Lublinie odbywał się turniej Final Six Pucharu Polski koszykarek. Nie brakowało w nim niespodziewanych rozstrzygnięć łącznie z tym, że trofeum padło łupem Pszczółki AZS UMCS Lublin.

Sport bywa nieprzewidywalny - to określenie doskonale pasuje do turnieju Final Six Pucharu Polski Kobiet, w którym niemal co mecz mieliśmy do czynienia z niespodziankami. W półfinale przepadł mistrz Polski i obrońca trofeum Wisła Can-Pack Kraków oraz wicemistrz Polski i wicelider TBLK Artego Bydgoszcz.

Dlaczego tak się stało? Powodów jest przynajmniej kilka. Krakowski zespół w Lublinie pojawił się z niemal prosto z wyjazdowego meczu euroligowego, do tego dochodzą problemy zdrowotne czołowych koszykarek i rozwiązanie umowy z Devereaux Peters. Artego z kolei w półfinale radzić musiało sobie bez swojej liderki pod koszami Amishy Carter i jak widać, brak ten okazał się nie do załatania.

Przy tym wszystkim nie można jednak nie docenić postawy finalistów, czyli Pszczółki AZS UMCS Lublin oraz Ślęzy Wrocław. Obie drużyny rozegrały bardzo udany turniej, a ich finałowa potyczka dostarczyła emocji niemal do samego końca.

Ostatecznie z triumfu cieszyć mogły się gospodynie. - W szatni powiedziałem moim dziewczynom, że nie zawsze wygrywa faworyt, a to jeden mecz, w którym może wydarzyć się wszystko. Zostawiliśmy na parkiecie serce i charakter osiągając duży sukces - skomentował triumf Krzysztof Szewczyk, opiekun lublinianek.

Co zapewniło sukces lubliniankom oprócz atutu własnego parkietu? Trener wrocławianek zwrócił uwagę na jeden dość istotny aspekt. - Finał był naszym trzecim meczem pod rząd, w tym elemencie rywal miał przewagę - mówi Algirdas Paulauskas, który jednak po chwili komplementuje defensywę rywalek. - Nasze niecelne rzuty wychodziły nie tylko ze zmęczenia , ale i z bardzo dobrej obrony Pszczółki.

Lublinianki wygrały również dlatego, że miały w swoich szeregach Leah Metcalf, która w finałowej rozgrywce zanotowała wielki występ trafiając m.in. na sześć prób pięciokrotnie zza linii 6,75! To właśnie amerykańska rozgrywająca trafiła kluczowy rzut zza łuku na minutę przed końcem finału.

- Jestem niesamowicie dumna z naszego zespołu! Grałyśmy zespołowo i szybko chcąc wykorzystać fakt, że rywalki miały jeden mecz rozegrany więcej. Pokonałyśmy dobry zespół i stało się, mamy wygrałyśmy Puchar Polski z czego jesteśmy niezwykle zadowolone i szczęśliwe - skomentowała liderka Pszczółki.

Koszykarki Pszczółki AZS UMCS i Ślęzy Wrocław czeka krótki odpoczynek, bowiem już w weekend wraca rywalizacja ligowa, a w najbliższej kolejce we Wrocławiu Ślęza podejmie... Pszczółkę AZS UMCS.

Komentarze (0)