Rzucać jak Curry
Stephen Curry trafił w środowym meczu 7 trójek ...w samej pierwszej kwarcie. Potem trafił jeszcze cztery i zdobył 51 punktów w kolejnym zwycięstwie Golden State Warriors. Nie było to w jego wykonaniu nic wyjątkowego - podobne rzeczy robi na porządku dziennym. Mistrzowie NBA mają bilans 45-4 i są na dobrej drodze do pobicia rekordu Michaela Jordana i Chicago Bulls, którzy w sezonie 1995/96 zaliczyli najlepszy w historii ligi bilans 72-10.
Tylko kontuzja może odebrać Curry'emu drugą z rzędu nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza NBA (MVP). Mierzący tylko 193 cm wzrostu - nie najwyższy i nie najsilniejszy, za to sprytny i precyzyjny - Curry jest asem wśród gigantów, bo w historii ligi nikt nie rzucał tak dobrze. Curry trafił już w tym sezonie aż 232 trójki (w 47 meczach) i najprawdopodobniej rozbije w pył należący do siebie rekord największej liczby celnych rzutów za 3 w jednym sezonie (286 trójek w 80 meczach).
Styl rzucania Curry'ego nie jest jednak wart naśladowania. Wyrzuca piłkę sprzed twarzy i przed byciem blokowanym "ratuje" go niesamowita szybkość ruchu nadgarstka. Kluczem jest trening i repetycja - oddawanie kilkuset rzutów każdego dnia, niekiedy nawet po kilka tysięcy. Praca, praca i raz jeszcze ciężka praca.
Nie rzucać jak Shaq
Ale w czasie gdy Curry wynosi wartość rzucania w koszykówce tam gdzie jej miejsce, NBA przeżywa kryzys związany z rosnącą liczbą zawodników, którzy nie potrafią trafiać z linii rzutów wolnych. To prowadzi do kontrowersyjnej strategii "Hack-a-Shaq", używanej niegdyś przeciwko drużynom Shaquille'a O'Neala, a dziś stosowanej najczęściej przeciwko Houston Rockets (Dwight Howard), Los Angeles Clippers (DeAndre Jordan) i Detroit Pistons (Andre Drummond).
Matematyka jest bardzo prosta. Z jednej strony w NBA trafia się coraz więcej rzutów za trzy punkty, z drugiej rośnie liczba ludzi, którzy nie potrafią trafić rzutu wolnego, czyli rzutu za jeden punkt. W 60-letniej historii NBA było tylko 49 przypadków, w których gracz oddawał minimum 200 rzutów wolnych w sezonie i trafiał poniżej 50 procent. Ale 25 z tych przypadków wydarzyło się po 2000 roku i aż 13 w ostatnich siedmiu latach. Trenerzy rywali coraz częściej więc każą swoim zawodnikom sfaulować nieumiejącego rzucać wolnych gracza, niż ryzykować utratę trzech punktów. Sami trenerzy robią to niechętnie, wiedząc, że to co robią, psuje widowisko, ale zmuszają ich do tego sami gracze.
22-letni Andre Drummond z Detroit Pistons to najlepszy center w Konferencji Wschodniej. W następny weekend Drummond zadebiutuje w Meczu Gwiazd. Ale w swoim czwartym sezonie gry Drummond trafia tylko 35,1 proc. rzutów wolnych. W historii NBA gorszy sezon od niego zaliczył tylko jeden gracz, inny center Pistons Ben Wallace (33,6 proc.).
Drummond zapewnia, że oddaje po kilkaset rzutów wolnych dziennie. Efektów jednak nie widać.
- Nikt nie widzi, ile czasu spędzam na hali i ile rzutów oddaje każdego wieczora. Kibice widzą tylko efekt. Patrzą na mnie i myślą, że nie trenuję, gdy tak naprawdę poświęcam prawdopodobnie więcej czasu rzutom wolnym, niż oni poświęcają swojej pracy - mówi sfrustrowany, mierzący 213 cm i ważący blisko 130 kg center, który rozstawia wszystkich pod koszem, ale miękną mu kolana, gdy ma oddać rzut wolny.
Trener Drummonda Stan Van Gundy był już w przeszłości trenerem zarówno O'Neala (52,7 proc. w karierze) i Dwighta Howarda (57,2 proc.). Dobrze więc zna ten problem.
- Imamy się różnych sposobów na to, by poprawić jego rzuty wolne. W tym momencie naprawdę nie mogę wykluczyć tego, że sprawdzimy każdy pomysł.
Czym jest SOLIDshot?
Obecnie Pistons eksperymentują z najnowszą zabawką z Dolinie Krzemowej. To specjalna przepaska zakładana na ramię (tzw. "sleeve"), która na bieżąco bada ruch ręki i alarmuje, kiedy rzut oddawany jest wbrew technice zapisanej jako tzw "default". Urządzenie nazywa się SOLIDshot i składa się z 4-warstwowej przepaski, w której zainstalowane są czujniki przekazujące informacje np do smartphone'a. Całość waży tylko 87 gramów.
Twórcą urządzenia jest Quinn Jacobson, absolwent elektroniki i inżynierii komputerowej na Uniwersytecie Wisconsin. Dyrektorem biznesowym i twarzą firmy jest natomiast Scooter Barry, były koszykarz, jeden z czwórki synów Ricka Barry'ego, mistrza NBA i MVP rozgrywek w 1975 roku.
SOLIDshot bada technikę od złapania piłki, poprzez zgięcie ręki w łokciu, zgięcie nadgarstka, aż po wyrzut.
- Andre wie teraz od razu czy dobrze zgina łokieć. Możemy się temu przyjrzeć i zobaczyć co działa, a co nie. Zobaczymy czy to co Scooter sprzedaje, pomoże Andre.
W pogoni za dobrą techniką
Niewielu koszykarzy NBA posiada rzut, który można opisać jako perfekcyjny technicznie. Większość rzuca tak jak nauczyła się tego mając po kilkanaście lat. Później trudno jest drastycznie zmienić technikę i przezwyciężyć pamięć mięśniową.
Ten tekst nie jest sponsorowany przez SOLIDshot, ale pomyślałem o swojej własnej przygodzie z koszykówką, przeglądając czym jest i jak działa. Gram od 25 lat i w przeszłości nawet udawało mi się zdobywać po 20 punktów na mecz w ligach juniorskich, ale wiem, że nigdy tak naprawdę nie nauczyłem się rzucać. Każde wejście na boisko, oznaczało inną technikę rzutu. W zależności od dnia. Wiosną chciałbym wyjść na boisko i oddawać rzut w ten sam sposób w jaki oddawałem dzień wcześniej. SOLIDshot nie jest urządzeniem, które odpowie na pytanie czy technika jest dobra - do tego potrzebna będzie dobra podpowiedź z boku - ale potrafi określić czy technika rzutu jest ta sama, jak ta ustawiona jako optymalna.
Przekonamy się w kolejnych tygodniach czy Drummond odczuje pozytywny efekt działania SOLIDshot. Wraz z rosnącą popularnością Curry'ego tego typu urządzenie ma szansę stać się w przyszłości popularnym gadżetem. Oczywiście jest to droga trochę na skróty, ale ważne by "siedziało".