W obecnych rozgrywkach tylko w dwóch spotkaniach 31-letni koszykarz mógł się pochwalić lepszą zdobyczą punktową. Miało to miejsce w drugiej połowie grudnia. Marcin Gortat najpierw zdobył aż 27 punktów w meczu z Sacramento Kings, a kilka dni później 25 w konfrontacji z Brooklyn Nets.
Minęło blisko półtora miesiąca i reprezentant Polski znowu spisał się fantastycznie w ofensywie. Nasz zawodnik trafił aż 10 z 16 rzutów z gry oraz jeden z dwóch rzutów wolnych, co ostatecznie złożyło się na 21 "oczek". Poza tym gracz Washington Wizards dołożył aż 13 zbiórek, 3 asysty oraz blok. Zatem po raz kolejny w tym sezonie zanotował double-double.
Po części był to lepszy występ niż wspomniany przeciwko Nets. Dlaczego? Wówczas Gortat nie zdołał sięgnąć po double-double. Na dodatek z nim na parkiecie Czarodzieje funkcjonowali rewelacyjnie i byli lepsi od Sixers aż o 26 punktów. Można wprawdzie dodać, iż przeciwnik był najsłabszy z możliwych, ale to niczego w gruncie rzeczy nie zmienia.
Zespół Randy'ego Wittmana dość szybko wypracował sobie sporą przewagę nad rywalem, dzięki czemu kontrolował spotkanie. Znakomicie spisali się też John Wall i Bradley Beal. Ten pierwszy zakończył spotkanie z triple-double na koncie - zdobył 18 punktów, zebrał 13 piłek i rozdał aż 10 asyst. To jego czwarty taki wyczyn w karierze. Natomiast Beal był najlepszym strzelcem stołecznej drużyny - uzbierał o "oczko" więcej niż Gortat.
Powody do zadowolenia miał szkoleniowiec Wizards. Nie tylko ze względu na zwycięstwo, ale również z powodu porażki Indiany Pacers. Dzięki temu jego podopieczni zmniejszyli stratę do ósmej ekipy na Wschodzie do czterech wygranych. Należy jednak pamiętać, iż ekipa z Indianapolis rozegrała o dwa spotkania więcej.
Washington Wizards - Philadelphia 76ers 106:94 (38:18, 22:29, 22:25, 24:22)
(Beal 22, Gortat 21, Wall 18, Dudley 13, Neal 11 - Smith 22, Canaan 18)
Ewa Swoboda: Widać luz, prędkość i... że jestem trochę gruba
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.