Bartosz Diduszko spędził na parkiecie 17 minut. W tym czasie zanotował na swoim koncie dwa punkty oraz pięć zbiórek. Po spotkaniu nie krył radości z wygranej Anwilu.
- Kolejny ciężki mecz u siebie. Znowu mieliśmy trochę pod górkę. Po trzech kwartach wynik był na styku, ale pokazaliśmy, że potrafimy się spiąć w ostatniej kwarcie i zagrać super w obronie. Najważniejsze jest to, że w domu mamy 10:0 - powiedział Bartosz Diduszko.
Na serię domowych zwycięstw Anwil mocno zapracował. Wiele ze spotkań rozgrywanych w Hali Mistrzów rozstrzygało się w samej końcówce. Tak było m.in. w potyczkach z Rosą Radom, PGE Turowem Zgorzelec czy Asseco Gdynia.
- Mecz trwa 40 minut. Nikt się przed nami nie położy tylko dlatego, że jesteśmy w czołówce. Każde zwycięstwo trzeba wyszarpać - dodał skrzydłowy Rottweilerów.
Pojedynek z MKS-em to już przeszłość. Teraz zawodnicy Igora Milicicia szykują formę przed wyjazdem do Trójmiasta. W poniedziałek włocławianie sprawdzą formę Asseco. Pierwsze spotkanie obu ekip zakończyło się wygraną Anwilu (82:76). Bartosz Diduszko zaliczył wówczas siedem punktów oraz osiem zbiórek.
- To dla nas bardzo ważny mecz. Chcemy podtrzymać zwycięską passę oraz utrzymać pozycję w czubie tabeli. Każdy mecz jest ważny. Nie możemy sobie pozwolić na gubienie punktów. Gdynia to specyficzny teren, ale jedziemy tam wygrać - zakończył Diduszko.
Krótko po meczu w Gdyni Rottweilery wyruszą w podróż do Dąbrowy Górniczej. Tam osiem zespołów Tauron Basket Ligi powalczy o Puchar Polski. W ćwierćfinale (piątek, 19 lutego) Anwil zmierzy się z Polfarmexem Kutno.