Niespodziewane emocje w Katowicach. Osłabiony Sokół przełamał opór beniaminka

Dwa oblicza zaprezentował w Katowicach wicelider zaplecza ekstraklasy. Ostatecznie Sokół Łańcut zgodnie z przewidywaniami odniósł kolejne zwycięstwo i wciąż ma szansę na pierwsze miejsce przed fazą play-off.

W pierwszej rundzie Max Elektro Sokół Łańcut zdemolował rywali z Katowic aż 100:49. Również i tym razem zdecydowanym faworytem była ekipa z Podkarpacia, a każdy inny wynik jak pewna wygrana gości zostałby uznany za ogromną niespodziankę.

Cele i potencjał obu zespołów znacznie się różnią, ale AZS AWF Mickiewicz - ROMUS Katowice w ostatnich czterech starciach odniósł dwa zwycięstwa co jasno pokazuje, że lekceważenie niżej notowanego przeciwnika może się źle skończyć. Warto przy tym dodać, że goście musieli sobie radzić w osłabieniu - Jacek Balawender i Jerzy Koszuta tym razem byli poza meczowym składem.

Początek był dość zaskakujący. Celne rzuty Patryka Gospodarka i doświadczonego Łukasza Szczypki dały gospodarzom prowadzenie 10:4. Sokół nie mógł złapać swojego rytmu i grał przeciętnie w defensywie. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego do głosu doszli pod koniec pierwszej kwarty. Ciężar gry wziął na siebie Maciej Klima - pięć oczek i cztery zbiórki sprawiły, że faworyt przegrywał tylko 16:17. Dobrą postawę katowiczan w tym fragmencie meczu celnym rzutem za trzy przypieczętował Patryk Wieczorek, ustalając wynik po 10 minutach rywalizacji.

Minuty upływały, a koszykarze z Katowic nie odpuszczali. Cały czas utrzymywała się minimalna przewaga beniaminka. Dobre zawody rozgrywał Kamil Nowak, który mimo gorszych warunków fizycznych od przeciwników, śmiało poczynał sobie pod koszem. Do przerwy pachniało niespodzianką, by nie powiedzieć sensacją. Wicelider 1. ligi przegrywał 33:36. Łańcucianie grali mało agresywnie, o czym świadczy tylko sześć popełnionych przewinień w pierwszej połowie.

Wizyta w szatni dobrze zrobiła graczom trenera Kaszowskiego. Od pierwszej sekundy po zmianie stron Sokół grał bardzo agresywnie i przede wszystkim skutecznie. Na dodatek katowiczanie mieli spore problemy z faulami. Pierwsze trzy minuty drugiej części meczu łańcucianie wygrali 11:2. Do dominacji w walce o zbiórki doszła lepsza postawa w ofensywie, a doświadczony Tomasz Fortuna nie tylko dorzucał kolejne punkty, ale i asystował.

Dzielnie walczący katowiczanie mieli już dziewięć oczek straty, ale złapali drugi oddech i doprowadzili do remisu, by po chwili znów wyjść na prowadzenie - 57:55! Sokół zupełnie się pogubił, zdobywając w ciągu sześciu minut zaledwie trzy punkty.

Ostatnie minuty to prawdziwa wojna nerwów, z której lepiej wyszli bardziej doświadczeni goście. Ostatecznie Sokół w nadspodziewanie emocjonującym starciu pokonał AZS AWF Mickiewicz - ROMUS Katowice 66:60.

Kluczem do sukcesu okazała się wygrana batalia o zbiórki. Sokół zanotował ich 48, podczas gdy rywale 38. Gościom nie przeszkodziło nawet to, że popełnili aż 17 strat.

AZS AWF Mickiewicz - ROMUS Katowice - Max Elektro Sokół Łańcut  60:66 (20:16, 16:17, 12:19, 12:14)
AZS AWF:

Wieczorek 15, Gospodarek 11, Nowak 8, Szczypka 6, Piotrkowski 5, Migała 4, Grzegorzewski 4, Kurdubski 4, Leszczyński 3, Kujon 0.
Sokół:

Pławucki 18, Fortuna 11, Klima 8, Kulikowski 7, Wrona 7, Czerwonka 4, Jakóbczyk 4, Pisarczyk 4, Buszta 3.

Komentarze (2)
sokoli.nielot
16.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tyle, że Truskowski nie gra,więc nie można mówić że dzieki niemu mocna liga. Wojtek jak na razie to 1/2 tego zawodnika co był 1-2 lata w tył, nie wspominając Andrzejewskiego który też nie błysz Czytaj całość
sokoli.nielot
14.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma słaby zespołów? 3/4 tej ligi to w zasadzie 2 liga :) od dłuższego czasu Łańcut gra padake! i to fakt. Wygrana z Legią nie była wynikiem poprawy gry tylko słabości rywala.Legia grała jes Czytaj całość