Trefl Sopot zawodzi w tym sezonie i to na całej linii. W minioną sobotę koszykarze Zorana Marticia przegrali kolejny mecz w rozgrywkach po emocjonującej końcówce.
- Nie mogę być zadowolony z naszego bilansu, natomiast dostrzegam, że w każdym meczu dajemy z siebie maksimum lub prawie maksimum swoich umiejętności. Musimy ciężko pracować, w meczach grać twardo i liczyć, że nasz wysiłek w końcu przełoży się na wygrane - mówi słoweński szkoleniowiec Trefla Sopot.
W poniedziałek rywalem sopockiej drużyny będzie Polpharma Starogard Gdański, która w ostatnim czasie prezentuje się całkiem przyzwoicie. Zespół odniósł kilka cennych zwycięstw i przesunął się na 13. lokatę w ligowej tabeli. Po cichu na Kociewiu liczą na to, że uda się powalczyć o miejsce w pierwszej dziesiątce.
W pierwszym spotkaniu tych drużyn lepsza okazała się Polpharma Starogard Gdański, chociaż jeszcze na minutę przed końcem meczu sopocianie prowadzili sześcioma punktami.
- Nasze pierwsze spotkanie z Polpharmą było chyba najbardziej szalonym meczem sezonu. Zdołaliśmy odrobić tam ponad 20-punktową stratę i wyjść na kilkupunktowe prowadzenie przed ostatnią minutą, a i tak pozwoliliśmy wyrwać - komentuje Martić.
- Dziś Polpharma to już zupełnie inna drużyna, z mocno przebudowanym składem i nowym trenerem. Podczas gdy u nich pojawiło się czterech nowych graczy, u nas ubyło ich trzech, bo poza Grzegorzem Surmaczem, z którym się pożegnaliśmy, brakuje nam Sławka Sikory i Grzegorza Kulki, którzy są kontuzjowani. Tak czy inaczej, udowodniliśmy już w tym sezonie, że nawet w trudnych sytuacjach jesteśmy ciężkim rywalem dla każdego w tej lidze - dodaje Słoweniec.
Kluczem dla sopocian w poniedziałkowym spotkaniu będzie ograniczenie poczynań strzeleckich zawodników ze Starogardu Gdańskiego. Głównie mowa tutaj o Michaelu Hicksie, Johnym Dee i Marcinie Fliegerze.
- Liderem i najważniejszym ich graczem jest Michael Hicks, ale mają też innych groźnych strzelców. Mam tu na myśli Johnny’ego Dee i Marcina Fliegera, który rozgrywa naprawdę dobry sezon. Dysponują też sporą siłą i doświadczeniem pod koszem, dzięki Mirkoviciowi i Kinlochowi - zaznacza Martić.
Pozytywne myślenie jest cenne ale czas najwyższy ratować sytuację w tabeli:)