WP SportoweFakty: Seria porażek jest dla was dołująca, czy jednak jest lekki optymizm po ostatnich lepszych występach?
Kacper Młynarski:
Absolutnie nie jesteśmy zdołowani, cały czas walczymy o zwycięstwa. Te ostatnie mecze utwierdziły nas tylko w przekonaniu, że możemy grać jak równy z równym z zespołami, które są od nas wyżej w tabeli.
Bardzo dobrze prezentujecie się zazwyczaj do przerwy, ale w drugiej połowie jest gorzej. Nie brakuje lepszej rotacji, a co za tym idzie energii?
-
Być może tak jest, ale ciężko mi to obiektywnie ocenić będąc na boisku. Każdy zawodnik chce być jak najdłużej na parkiecie, możliwe że na koniec to zmęczenie wychodzi, nie wiem...
Pamiętasz kiedy ostatnio graliście w pełnym składzie?
- Szczerze mówiąc nie, a w pełnym składzie i rzeczywiście w pełnym zdrowiu tym bardziej.
To właśnie kontuzje sprawiły, że przegraliście tyle spotkań?
-
Ciężko powiedzieć, wszystko po trochu... Kontuzje, złe decyzje w końcówkach, pech. Zawsze wiele czynników się składa na wynik. Nie warto tłumaczyć się urazami.
Wasza gra wygląda lepiej po dołączeniu do składu Mfona Udofii, jak to wygląda w praktyce?
-
To naprawdę niezły gracz, ale nie ja jestem tu od oceniania. Z pewnością sporo musimy pracować nad grą w ataku, bo ona szwankuje. Nie do końca wykonujemy zagrywki tak, jak trzeba.
Czytasz komentarze dotyczące waszej drużyny? Nie odnosisz wrażenia, że niektórzy z satysfakcją liczą wam kolejne porażki?
-
Zauważyłem, że to taki tarnobrzeski syndrom (śmiech). Gdziekolwiek wcześniej grałem, to kibice byli z drużyną na dobre i na złe. Oczywiście tu też są tacy, ale ilość hejtów jest wyjątkowa duża. Jednak już nie raz powtarzałem, że to co piszą ludzie przed komputerem, to nie ma żadnego znaczenia, bo nie wiedzą jak wygląda rzeczywistość. Widzą tylko mecz i wynik, a na to wszystko składa się wiele rzeczy. W zespole nie zwracamy na to kompletnie uwagi.
Tarnobrzeg jest chyba dość specyficznym miejscem do gry?
- To dobre miejsce, by skupić się na koszykówce. Nie ma zbyt wielu pokus i najlepszą rozrywką jest po prostu pójście na halę. Specyfika polega na umiejętnym gospodarowaniu wolnym czasem i tak jak mówiłem wcześniej, w wyłączeniu się na te wszystkie negatywy płynące z zewnątrz. Chcę jednak zauważyć, że mamy grupę naprawdę wiernych kibiców, którzy zawsze są po naszej stronie.
Macie dobrą okazję, by coś udowodnić. Siarka jeszcze nigdy nie wygrała z PGE Turowem, wiedziałeś o tym?
-
Nie, więc to rzeczywiście byłoby historyczne zwycięstwo. Myślę, że mamy szanse wygrać ten mecz, jeśli zaprezentujemy się na 100 procent naszych możliwości. Nie mamy na celu zamykanie nikomu ust, chcemy się po prostu przełamać i patrzymy tylko na siebie.
Jak podchodzicie do tego meczu? Traktujecie PGE Turów jako wicemistrza Polski, czy jednak jest taka świadomość, że z tamtego zespołu została praktycznie tylko nazwa?
-
Wiemy, że to nie jest ta sama drużyna, co jeszcze rok temu, ale nadal mają bardzo ciekawy skład i system gry. Szanujemy ich, ale sądzę, że to rywal w naszym zasięgu.
Dzięki temu, że spotkanie zostało przełożone unikacie przerwy w grze związanej z turniejem o Puchar Polski, to dobrze?
-
Myślę, że to bez znaczenia. Trzeba grać tak, jak ułożył się terminarz i tyle. Zostało nam jeszcze dwanaście spotkań i trzeba się skupić na każdym z nich.
Czy mimo tylu porażek wasz przedsezonowy cel wciąż jest do zrealizowania? Na co realnie stać Siarkę Tarnobrzeg?
-
Cel jest do osiągnięcia, a obecne minimum to uniknięcie dwóch ostatnich miejsc. Chcemy po prostu wygrać kolejne mecze, dać samym sobie i kibicom trochę radości.
Rozmawiał Bartosz Półrolniczak
Piszą o tym co widzą na meczach. Skąd mają wiedzieć co się dzieje wewnątrz zespołu? Kibic kupuje bilet i idzie na mecz, nie uczestniczy w treningach Czytaj całość