WP SportoweFakty: Jak patrzysz na ostatnie mecze Legii Warszawa, to według ciebie szklanka jest do połowy pełna czy raczej do połowy pusta?
Łukasz Wilczek: Z natury jestem optymistą, więc uważam, że szklanka cały czas sukcesywnie się napełnia. Po porażce z Sokołem Łańcut wygraliśmy trzy kolejne mecze. Nie widzę powodów do niepokoju.
[b]
Wiesz dlaczego pytam? Z jednej strony pokazujecie ogromny charakter, z drugiej natomiast słabsze pierwsze połowy muszą martwić fanów Legii. Też masz podobne odczucia?[/b]
- Słabsze pierwsze połowy martwią przede wszystkim nas samych. Potrafimy jednak w kluczowych momentach zmobilizować się, zagrać z odpowiednią agresją i sięgnąć po zwycięstwo. Jeśli utrzymamy wysoki poziom oraz maksymalną koncentrację przez wszystkie kwarty w każdym spotkaniu, będziemy nie do zatrzymania.
Muszę zapytać o zmianę trenera w stolicy. Spodziewałeś się takiej roszady ze strony władz klubu?
- Zarząd klubu tak postanowił i należy to uszanować. O trenerze Spychale mogę mówić w samych superlatywach. To bardzo utalentowany szkoleniowiec, który na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Takie sytuacje mają miejsce w każdym klubie. My musimy zawsze dawać z siebie wszystko, ciężko pracować na treningach i po prostu wygrywać kolejne mecze.
Z trenerem Piotrem Bakunem znacie się bardzo dobrze. Czy efekt nowej-starej miotły może przynieść pożądany efekt? W tym sezonie wszyscy liczą na awans do TBL.
- Trener Bakun od początku sezonu był blisko drużyny jako drugi szkoleniowiec. Jak na razie, wygraliśmy wszystkie mecze pod jego wodzą. Nie składamy broni i nadal wierzymy w awans. Mam nadzieję, że wraz z trenerem Bakunem osiągniemy sukces.
[b]
W obecnych rozgrywkach notujesz średnio 7,7 punktu oraz 7 asyst na spotkanie. Zadowalają cię takie statystyki?[/b]
- Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Bardziej od indywidualnych statystyk interesuje mnie nasz dorobek punktowy. Jesteśmy drużyną i dobro zespołu jest najważniejsze. Czuję, że wróciłem do dobrej dyspozycji. Niezłe statystyki to potwierdzają. Mam jednak jeszcze rezerwy, dlatego tym bardziej z niecierpliwością czekam na play-offy. Mogę dawać drużynie jeszcze więcej.
Przed wami pojedynek z Pogonią Prudnik. Pamiętasz starcie na Opolszczyźnie, w którym doznaliście dosyć wysokiej porażki?
- To był trudny mecz. W pewnym momencie zacięliśmy się, a rywale złapali wiatr w żagle. Hala w Prudniku jest bardzo specyficzna, a kibice potrafią stworzyć "małe piekiełko". To już jednak przeszłość. Mamy z Pogonią rachunki do wyrównania i w piątek zamierzamy potwierdzić wysoką formę. Jestem również przekonany, że nasi fani poniosą nas do kolejnego zwycięstwa.
Pogoń Prudnik, podobnie jak Legia, ma bardzo wyrównaną kadrę. W piątek zadecyduje dyspozycja dnia, czy uważasz, iż macie lepszą drużynę i będziecie chcieli to tylko potwierdzić?
- Jak wspominałem: szanuję naszego piątkowego rywala, ale interesuje nas tylko zwycięstwo. Chcemy wygrać wszystkie mecze do końca sezonu zasadniczego i w dobrych nastrojach przystąpić do kluczowej fazy rozgrywek.
Rozmawiał Jakub Artych