Gortat na ósemkę. 30. porażka Wizards

Po kilku świetnych występach Marcin Gortat nieco obniżył loty i zagrał poniżej swoich średnich z tego sezonu. Nasz rodak spędził na parkiecie 27 minut, w czasie których trafił cztery z siedmiu prób z gry, co dało w sumie osiem punktów. Łodzianin zapisał na swoim koncie również osiem zbiórek oraz blok.

Washington Wizards nie wykorzystali faktu, że w ekipie Chicago Bulls zabrakło czterech liderów: Rose'a, Butlera, Noah i Miroticia. Nominalni rezerwowy Byków weszli w buty graczy pierwszej piątki i poprowadzili ekipę z Wietrznego Miasta do trzeciej wygranej z rzędu.

- Musiałem niektórym patrzeć na nazwiska na plecach, bo nie wszystkim znam - śmiał się Mike Dunleavy, doświadczony zmiennik w ekipie Bulls, który zdobył 14 punktów. Taj Gibson, E'Twaun Moore wywalczyli po 17 oczek, z kolei Pau Gasol miał 15 punktów, 10 zbiórek i dziewięć asyst.

Kluczowa dla losów spotkania okazała się trzecia kwarta. Po wyrównanej pierwszej połowie, Byki przeszły do ataku, zamieniając 2-punktowe prowadzenie na bezpieczną przewagę (nawet 15 oczek więcej). Snell, Moore i Dunleavy popisywali się w tym fragmencie celnymi trójkami.

- Nasza defensywa pozostawiała wiele do życzenia. Oni dobrze dzielili się piłką i dostawali, co chcieli - przyznał John Wall, lider Wizards, który zapisał na swoim koncie 16 punktów i siedem asyst. Skuteczniejsi byli jedynie: Bradley Beal - 19 pkt oraz Garrett Temple - 18 pkt.

Stołeczny zespół z bilansem 26-30 zajmuje 10. miejsce na Wschodzie. Ich strata do ósmych Charlotte Hornets wynosi trzy spotkania. Ekipa Wittmana zagra w najbliższym spotkaniu z Philadelphią 76ers - najgorszą drużyną w całej NBA.

Chicago Bulls - Washington Wizards 109:104 (28:31, 29:24, 32:24, 20:25)
(Gibson 17, Moore 17, Snell 16 - Beal 19, Temple 18, Wall 16)