Trener GKS Tychy: Nie można wygrać meczu mając 20 procent skuteczności

Derby Śląska na pierwszoligowych parkietach miały zaskakująco jednostronny przebieg i toczyły się nie pod dyktando faworyta. GKS Tychy zawiódł na całej linii, a złości po meczu nie krył szkoleniowiec Tomasz Jagiełka.

- Patrząc od strony GTK to nie można nie wygrać meczu, jeżeli my mamy 20 procent w rzutach z gry i 50 procent z linii rzutów wolnych. Daliśmy dziesięć strat, a Gliwice 24, jednak nie przełożyliśmy tego w ogóle na ofens - przekonuje Tomasz Jagiełka, szkoleniowiec GKS-u Tychy.

Tyszanie rozegrali jedno z najsłabszych spotkań w sezonie i przegrali 78:53. Zdobyte 53 punkty to drugi najgorszy wynik w sezonie. Gorzej było tylko w starciu przeciwko drużynie Miasto Szkła Krosno , kiedy to na koncie GKS-u pojawiło się 51 oczek. - Z dwudziestoprocentową skutecznością po prostu nie da się wygrać meczu koniec, kropka - dodaje.

Opiekun tyskiego zespołu nie ma wątpliwości, że gdyby nie przespany początek meczu, spotkanie potoczyłoby się dokładnie odwrotnie. - Nie można z Gliwicami zacząć 0:13. O to jestem zły. Zabrakło takiej sportowej złości - komentuje.

- Niczym nas nie zaskoczyli. Popełniliśmy tylko dziesięć strat, co nam się dawno nie przytrafiło. To, że trafiali? Koszykówka na tym polega, że trafia się na pięćdziesięciu procentach to się wygrywa mecze - oznajmia Jagiełka.

Tyszanie w opinii swojego szkoleniowca przegrali mecz w ofensywie. - W ataku nikt nie zagrał dobrego meczu. Dejson (Tomasz Deja - dop. red.) dwoił się i troił, ale nie można obarczać winą poszczególnych graczy. Zawiódł cały zespół - komentuje Jagiełka. - Wygrywa zespół i przegrywa zespół proste. Zagraliśmy bardzo słabo w ataku.

Teraz GKS ma tydzień czasu, żeby jak najlepiej przygotować się do sobotniej potyczki we własnej hali z ACK UTH Rosą Radom.

Komentarze (0)