W ostatniej kolejce podopieczni Davida Dedka przegrali z Anwilem Włocławek 52:72. Jeszcze w połowie trzeciej kwarty goście prowadzili wyrównaną walkę z Anwilem, przegrywając 40:42, ale później rozpoczął się "serial punktowy" gospodarzy.
- Anwil zagrał bardzo dobry mecz i zasłużenie sięgnął po wygraną. Rywale byli od nas lepsi w każdym elemencie gry. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - komentuje słoweński szkoleniowiec AZS-u.
Akademicy, którzy mieli dwa tygodnie czasu na przygotowanie do meczu z Anwilem, nie zaprezentowali się z najlepszej strony. Po raz kolejny w tym sezonie zawiodła gra w ataku.
- Nie trafialiśmy z czystych pozycji, co było problemem. Nie mogliśmy się wstrzelić. Tylko Cameron miał dwie "trójki" na swoim koncie. Aczkolwiek uważam, że obrona strefowa Anwilu jest trochę ryzykowna. Bo gdy rywale zaczną trafiać, to mają problem - zauważa Dedek.
Koszalinianie mieli także o dziewięć zbiórek mniej od rywali. - Anwil był lepszy w walce na tablicach. Ich 34 zbiórki były spowodowane tym, że po prostu nie trafialiśmy. Aczkolwiek w ich składzie jest kilku zawodników, którzy są dobrzy w tym elemencie gry. My z kolei mamy problem od samego początku sezonu - ocenia Słoweniec.
AZS Koszalin ma coraz trudniejszą sytuację w tabeli. Z bilansem 11:12 zajmuje dziewiąte miejsce. Kolejnym rywalem Akademików będzie Rosa Radom.
Przed sobotnim spotkaniem w obozie AZS-u panuje spora mobilizacja. Wszyscy głęboką wierzą w to, że ten mecz będzie przełomowy i koszalinianie zaczną prezentować się lepiej.
Podopieczni Dedka muszą zacząć regularnie wygrywać, jeśli marzą o grze w play-offach. Bezpośredni rywale w walce o pierwszą "ósemkę" - BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski i King Wilki Morskie Szczecin - nie śpią i coraz mocniej zaczynają naciskać Akademików.