NBA: Lakers znaleźli kolejną ofiarę

Najpierw sensacyjnie rozprawili się z Golden State Warriors, teraz pokonali u siebie Magików z Orlando. Jedna z najsłabszych drużyn w NBA - Los Angeles Lakers - odniosła już drugie zwycięstwo, a trzecie w ostatnich pięciu spotkaniach.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Jeziorowcy tego sezonu nijak nie zdołają uratować. Jest tragiczny i wątpliwe, aby ekipa z Miasta Aniołów w ogóle wydostała się z ostatniego miejsca w Konferencji Zachodniej. To nie oznacza, że podopieczni Byrona Scotta złożyli broń i zamierzają skapitulować.

Zresztą widać dobitnie, że potrafią jeszcze namieszać. W końcu ostatnio zatrzymali mistrzów NBA, a teraz mają serię dwóch wygranych z rzędu. Taka passa w ich wykonaniu ostatnio miała miejsce nieco ponad miesiąc temu, kiedy to Lakers pokonali Leśne Wilki, a następnie Pelikany.

Tym razem ofiarą utytułowanego zespołu byli Magicy. Chociaż goście z Florydy dysponowali znacznie szerszą kadrą, to nie potrafili tego w pełni wykorzystać. Zatrzymał ich młody tercet D'Angelo Russell, Jordan Clarkson i Julius Randle, który zdobył łącznie aż 74 punkty. Średnia wieku tych koszykarzy to niewiele ponad 21 lat!

Być może Lakers namieszają szyki jeszcze niejednemu rywalowi. Zwłaszcza że w najbliższym czasie czekają ich spotkania przed własną publicznością. Gorycz porażki musieli przełknąć Magicy, którzy właściwie nie walczą już o nic. Są bowiem praktycznie bez szans na play-off.

Nie było niespodzianki w Minneapolis. Leśne Wilki próbowały stawiać opór, ale gracze z Teksasu byli zwyczajnie lepsi. Spurs byli niezwykle skuteczni w rzutach za dwa, wyraźnie triumfowali w walce o zbiórki i popełnili znacznie mniej błędów. Całość doprowadziła do tego, że podopieczni Gregga Popovicha mieli ogromną przewagę i pewnie wygrali na wyjeździe.

Najlepszym strzelcem ekipy z San Antonio był LaMarcus Aldridge. 30-letni koszykarz zdobył 29 punktów, zebrał 7 piłek, rozdał 4 asysty i miał 4 bloki. Amerykanin mógł się też pochwalić fantastyczną skutecznością - trafił 11 z 13 rzutów z gry i 7 z 8 rzutów wolnych.

Więcej emocji było w kanadyjskim Toronto. Ale pojawiły się dopiero w ostatnich minutach. Brooklyn Nets znakomicie spisali się w pierwszej połowie, ale wystarczyła jedna kwarta, żeby losy tego spotkania się odwróciły. Raptors przejęli kontrolę i objęli prowadzenie. Wydawało się, iż pewnie sięgną po wygraną.

Tyle że goście nie dali za wygraną. Walczyli, zmniejszyli straty i byli już blisko zniwelowania deficytu. Nieco ponad dwie minuty przed końcem mieli już tylko trzy punkty mniej od rywala. Później jednak nastąpił festiwal błędów, niecelnych rzutów, który przerwał Kyle Lowry. 29-letni koszykarz trafił i zapewnił triumf gospodarzom.

Lowry w całym spotkaniu zgromadził 23 punkty i był drugim strzelcem Raptors. Oprócz tego na jego koncie znalazło się 9 asyst i 4 zbiórki. Lepiej od niego spisał się DeMar DeRozan, który uzbierał 25 punktów.

Toronto Raptors - Brooklyn Nets 104:99 (28:23, 14:35, 36:22, 26:19)
(DeRozan 25, Lowry 23, Patterson 11, Ross 11, Valanciunas 10 - Lopez 35, Young 14, Bogdanović 12, Karasew 10)

Minnesota Timberwolves - San Antonio Spurs 91:116 (24:27, 23:32, 21:34, 23:23)
(Wiggins 23, Towns 19, LaVine 15, Muhammad 11, Jones 10 - Aldridge 29, West 18, Leonard 15, Miller 13)

Denver Nuggets - New York Knicks 110:94 (31:25, 29:24, 22:19, 28:26)
(Faried 24, Jokić 20, Harris 16, Mudiay 15, Augustin 10, Arthur 10 - Anthony 30, Williams 15, O'Quinn 10)

Utah Jazz - Atlanta Hawks 84:91 (27:16, 15:25, 15:25, 27:25)
(Hayward 22, Favors 16, Hood 16 - Teague 24, Millsap 18, Horford 11)

Los Angeles Lakers - Orlando Magic 107:98 (20:26, 25:25, 39:26, 23:21)
(Russell 27, Clarkson 24, Randle 23 - Oladipo 26, Fournier 23, Smith 10, Watson 10)

Zobacz wideo: E-sport zyskuje popularność. Niedługo Polska będzie jak Azja?

Źródło: WP SportoweFakty

Komentarze (0)